Nijakaj many, dalipan: Horadnia našaja zaciažarała ŭščent. Što zdaryłasia, nia viedaju, ale nikoli takoha nia bačyŭ. Na vulicy časam štotreciaja z žyvatom, ledź nia kožnaja druhaja. Niby ŭ nas adbyvajucca masavyja zdymki dla reklamy toj “Aktyvii”. Žartuju…
Pačałosia z taho, što ŭ supołcy, adnosna jakoj načalstva ŭparta robić kazinuju mysu, prahałasavali za kabietu, jakaja, kali vyjšła da šyrokaj publiki, vyhladała rychtyk vahitnaj. I mnie padumałasia: pasada nie skazać niebiaśpiečnaja, ale turbotnaja — dakładna. Čamu ž tady, čamu? Nia viedaju. Badaj paśla hetaha ja pazbyŭsia svaich ujaŭnych akularaŭ i ŭbačyŭ, što našaja daražeńkaja Horadnia zaciažaryła ŭvačavidki.
Tak-tak, ja zaŭvažyŭ, što dźvie maładzieńkija susiedki z-pad nas — taksama vahitnyja i treciaja — u voknach nasuprać. A dom naš nievysoki i nievialiki, narodu niašmat, słovam. Apošniaje ŭražańnie: povien kaścioł publiki, kancert arhannaj muzyki. Adchilusia: vyhladała, što mnostva kabiet pryjšli na imšu pierad kancertam, kab zaniać miesca, zvyčajna na taki čas ludziej niebahata. Karaciej, chto akazaŭsia mienš kiemlivym, pryjšoŭ pierad pačatkam, musiŭ kuplać kvitok na kancert i stajać za hrošy, bo miescy ŭsie byli daŭno zaniatyja. Dyk voś, ja stajaŭ taksama, a pierada mnoj — ukryžavańnie našaje i kruhłaja blacha źleva da 2000 hod chryścijanstva, dzie ŭsiaredzinie kryža kłubok ź piaci hałuboŭ i łacinski nadpis… Źleva, prychiliŭšysia da ściany, ceły kancert arhannaj muzyki prastajała ciažarnaja. Joj było vielmi ciažka, dumaju.
Jak patłumačyć naš haradzienski raptoŭny bebi-bum? Ci jość mierkavańni? Bo kryzis načalstvam narešcie pryznany, papiera rublovaja papiarosnuju stała nahadvać, vojny małočna-kisielnyja nie spyniajucca, narod narakaje, što kredytnaja chalava ŭjaŭnaja niałatvaj zrabiłasia zusim. A tut bebi-bum jak niečakanyja hrymoty! Vy možacie napomnić mnie pra hronki šlubnych zamočkaŭ i vialikich zamkoŭ na mościku cieraz Haradničanku, možacie. Ale adnaja kabieta mnie skazała: niejk złaviesna heta — zamok i kluč — u vadu, jak kajdanki, jak kletka… Kali łaska, śviežyja ličby: kožnyja čatyry šluby ź dziesiaci ŭ nas kasujucca. Łuchta, karaciej, žanočyja strachi.
Uspaminajecca kamedyjnaja seryja pra tupavataha Fantocy. Jon viartajecca z kryžovaj vypravy i chutčej da žonki. Ale, doner veter! Zhubiŭ dzieś u piaskoch klučyk ad žaleznaha pasu, jaki sam pryčapiŭ bahdanaj… Ščaście, što nie pamior jašče stary kaval, jaki vyrabiŭ reč… Možna, zrešty, ujavić, jak rasčaravanyja mužčynki z abcuhami albo z bałharkaj vyšukvajuć na parenčach nad Haradničankaj nadpisy “Vasia+Maša”, kožny svoj.
Peŭny čałaviek sieŭ adnojčy ŭ ciahnik i nijak nia moh dajechać da Horadni i jamu padumałasia: jakajaści klaŭstrafobija, chočacca chutčej vyskačyć i apynucca na peronie, ale ž ciahnik začynieny i peronu ŭsio niama. Tak, padumałasia jamu, a jašče horš, kali zamknuć samalot, a tabie vyjści zakarcić. Kali ŭdakładnić: samaje horšaje, kali adlataješ z haračaha plažnaha pavietra, tady ŭ savieckim samalocie konča robicca zadušna i tabie niestaje pavietra, ty niby rybina, vykinutaja z vady…
I vielmi ciažka, niebiaśpiečna ŭjavić, što vahitnaj robicca niepamysna, što smylić stać jak usie, pazbycca klaŭstrafobii, što maje ŭ sabie. Ciahnik abaviazkova pryjedzie, samalot pavinien sieści, ale bebi-bum — mierapryjemstva nie hadzinnaje, u jakoha niama prybyćcia zhodna raskładu… Kim budzie masavaje pakaleńnie haradzienskaje, sioletniaje? Čaho čakać ad jaho? Što jano zachopić Bastyliju, uciače za kalučy drot, jak cikali cieraź Ścianu niemcy? Ci navažycca pierajści Nioman, jak zatoku Čyrvonaha mora, i bronzavuju statuju pieralić na talery, naprykład? Padmačyć im porach, padsypać piasok u buksy pa-partyzansku, spynić hadzińnik apoŭnačy.
Kamientary