Chałodnaje čyrvonaje vino
Viedaju, viedaju, što achałodžanym čaściej biełaje prapanujuć. Ale što da mianie: u haračaje nadvorje raju čyrvonaje. Adnak navošta takoje leta, kali piva chałodnaha navat nia chočacca? Nie kažu pra vino ź ladoŭni abo pra ježu. Navošta biezupynnaja śpiakota, kali ništo nie vyklikaje zvyčajnaha zadavalnieńnia, pakidaje abyjakavym? Dobra choć dumka jašče varušycca —što i jak napisać. Niečakanaja žyvučaść, jana mieła padstavy, skažam, dla anabijozu, ale nie kapitulavała.
Navošta skvar? A voś žančynka mnie tłumačyć, što “usie my”, prahna čakali jaho, nialudzkaha nadvorja (heta ja — ad siabie), haračyni, tamu nam śpiakotna, ale my zadavolenyja… Jana mieła na ŭvazie i mianie, i vas. “Hołas narodu”, što zrobiš. Piarečyć ja nia staŭ, navat nia praz raptoŭnaść takuju, paprostu ŭ mianie meta była — pačuć čužyja dumki. Tolki ździviŭsia: niaŭžo vam hetak ciažka, ale vy radyja? Moŭčki kanstatavaŭ: narod naš fatalist — čym horš, tym lepš, słovam. Tut jašče pad ruku trapiŭsia mužčynka, jaki pryznaŭsia, što z Vołhi i skvar dla jaho — što baćka rodny. I što mnie tut rabić, dzie hart metału, što datyčyć cieła — ulubiony zaniatak?
Što praŭda, upieršyniu zaŭvažyŭ: jany pačali chadzić sa mnoj — pa cieniavym boku, paprostu cuham. Raniej rušać pa soncapioku i anihadki, ja amal adzin — pa supraćlehłym tratuary. Kali im nia treba hałava śviežaja, dumaju, chaj, mnie z takim narodam nie pa darozie. Možna adčuć časam amal fizyčna — jakija dumki niaśviežyja, zaimšełyja, zalažały tavar u hałovach: Stalin hut, Hitler kaput. Byccam nie Sarkazi ŭ Paryžy i nia Merkiel u Berlinie, a — Canava ŭ domie z belvederam. Kuplaj a-la biełaruskaje, ź nivodnym biełaruskim słovam. A biełaruskaje ŭ našym razie — niepradadzieny tavar ź sialpo, zasiedžany muchami, zaiłčełaje sała, humovyja boty, kierahaz, partreciki pravadyra, Josifa Visaryjonaviča, samo saboj. I nie škada hrošaj vam?
Horadnia, našaja, ach, karaleŭskaja niekali, pačała niepryjemna pachnuć u skvar, śmiardzieć, vybačajcie, paprostu. Što zrobiš, kali horad nie raźličany na takija temperatury: vy ž bačycie — što na plaškach napisana — zachoŭvać u jakich umovach, a kali jany parušany, dyk nie narakajcie, što kiśnie, vypadaje ŭ asadak, psujecca. Tak-tak, horad sapsuŭsia i staŭ amal nie prydatnym da žyćcia. Horadniu smažać. Čerci zavichajucca la patelni, haz adkručvajuć napoŭnicu. Bo, jak toj voŭk, niekatoryja na Zachad pazirajuć, bo naviedvać chočuć spakojna Druskieniki, Aŭhustoŭ, Biełastok i Vilniu taksama, bo Hrunvald bolš lubiać, čymści Kulikova pole. Bo vulicy Bykava zažadali! Čerci ŭ praciahłaj kamandziroŭcy, hazavuju vajnu vyjhrali, hrošy nia ličać.
Adnojčy pračynaješsia ŭnačy i kidaješsia začyniać vakno, smurod zrabiŭsia vyrazna seravadarodnym. A chtości sumniavaŭsia nakont čarciej? Praŭda, prachodzić čas i naš jaščyk mianie pierakonvaje, što ŭsio maje reačaisnaje, materyjalnaje tłumačeńnie: paŭhoradu pakutvała hetak, što miadźviedź u lesie pamior, načalstva zahadała vyśvietlić — čamu, chalera, Horadnia śmiardzić seravadarodam?! A śmiardzić jana tamu, što prarvała hruntoŭna padziemny kalektar našaha rodnaha hihantu chimii, i što navat ziamlu, zabrudžanuju hetaj dreńniu daviałosia vyvozić i zakopvać dzieś. Što zrobiš, kali žyvuć haradziency z chimičnymi kominami u voknach, i kvaternyja hmachi rastuć dalej, a načalstva rašuča vyrašyła i chimičny hihant razbudavać, pašyryć miežy. Vajnu hazavuju vyjhrała. Jon pažyraje toj haz amal za cełuju nievialikuju krainku, za pałovu radzimy žmohusaŭ. Babki načalstvu, seravadarod — haradziencam.
Travu, travu pierastali hazonakasilščyki stryhčy, bo niama travy bolš u Horadni, tolki kala hmachu načalstva, dzie štučny paliŭ. Niama travy, raście siena na hazonach. I adnojčy čuju pryzabytyja huki i baču, što skošana siena, nie trava, travy bolš niama. I kvitki na kancert, nabytyja zahadzia. Kab viedaŭ napierad — nie kuplaŭ by… Na bałkoniku niama pavietra, łoviš jaho niby rybina, na scenie badaj viesialej, ale muzyki musiać pracavać, chočacca adno dačakacca niejk kanca… U Hrenlandyi znajšli pakłady zołata: siem z pałovaj hramaŭ na tonu, u Katalonii zabaranili karydu, u Bazeli pamior samy stary słon, jaki žyŭ u niavoli. U rasiejskaj carkvie złodziei abrabavali ałtar: śviatyja moščy, srebra i kahor…
Na doždž i na mora mahu hladzieć padoŭhu, zvyčajna atrymlivajecca na doždž. Raskažu pra apošni. Ceły dzień nahniatałasia, znoŭ z samaha ranku 28 u cieniu, paskudnaje sonca. Mnie było niadobra, kvoła. Stan ni da rady, ni da zvady — ni pracavać, ni pisać, ni adpačyvać. I tolki amal nanač raspačaŭsia doždž narešcie, spačatku vielmi mocny, niastrymny, rychtyk šalony, ale nieadmoŭna, dźvie hadziny daždžu. Tak, doždž — heta ščaście. Ale jany, bolšaść, prahnuć žyć pad soncam miortvych, jakoje prybita źvierchu namocna. Ci — zanadta pryhoža, ale ćmiana i — pazyčana? Chaj zastajecca, mianiać nia budu.
Ale vidavočnaja źmiena: jany pačali mienš brać harełku, paprostu nievierahodna. Ujaŭlajecie: 36,6 cieła, stolki ž — pavietra i plus 40 — unutr, heta macavała, ale jany pačali łamacca ci hnucca, ci raźmiakčacca niby plastylin. Jany padryvajuć našuju abaronazdolnaść! Nie napaŭniajuć kasu da a-la vybaraŭ, bo harełka — samyja žyvyja hrošy dla savieckaj dziaržavy va ŭsie časy. Dyj sonca pieranapružyłasia, sapsavała pieramožnyja relacyi hierojam žniva. Drenny znak: u načalstva nie znajšłosia hrošaj na doždž, chacia ŭ zahašniku maje, voj maje! Apošniaja navina: pamior čorny pałkoŭnik, u vielmi salidnym vieku. Dumka: voś parazit, jak z husi vada, ale čytajem dalej — za kratami siadzieŭ, suččyn syn, pažyćciova.
Kamientary