«Sumna mnie nikoli nie byvaje». Čałaviek žyvie adzin u apuściełaj vioscy-«baćkaŭščynie»
Alaksandr Ladzienka — adziny i, miarkujučy pa ŭsim, apošni žychar vioski Ladzienki pad Viciebskam. Mužčynu 56 hadoŭ, tut jon naradziŭsia i pražyŭ amal usio žyćcio. Apošni žychar Ladzienak razumieje, što jahonaja vioska asudžanaja. Ale vieryć u cud: a raptam tut usio ž taki chtości pasielicca? Da jaho ŭ hości źjeździli žurnalisty Anłajniera.
«Na zdaroŭje ja nie skardžusia, ale da piensii, napeŭna, nie dažyvu. I naša vioska tady ŭžo dakładna pamre», — nastroj u viaskoŭca nie samy viasioły.
Ale potym jon zakurvaje, uśmichajecca i zaprašaje ŭ hości. Haspadarka niemudrahielistaja: urosłaja ŭ ziamlu chata, kabyła Małyška, chatniaja kotka Joška i prybłudny kot Bazyl. «Nu i ja sam-prosty viaskovy niaholeny malec Saška! Tak mianie i nazyvajcie», — prapanuje Ladzienka.
Onlíner pabyvaŭ u vioscy, u jakoj jašče paŭstahodździa tamu ludzi nie tolki pamirali, ale i naradžalisia, žanilisia, budavali damy, sadžali sady, hadavali dziaciej. Ciapier tut tolki niekalki pakryŭlenych, asiraciełych damoŭ, zaniesienyja śnieham vulicy i zvonkaja cišynia.
«Ja nie samotny čałaviek. Prosta lublu žyć adzin»
Trochi hieahrafii, kab vy zrazumieli, što Ladzienki — heta nie takaja ŭžo i hłuchmień. Ad Viciebska da ich 30 kiłamietraŭ, a za 5 kiłamietraŭ adsiul ahraharadok Zamastočča. Heta čaćviortaja stancyja, kali jechać na dyzieli z abłasnoha centra ŭ Oršu. A kali dabiracca na mašynie, to ad Zamastočča ŭ Ladzienki viadzie raźbitaja daroha praź les. Ciapier jaje dobra taki zaniesła śnieham, i naša aŭto mahło b lohka zahruznuć. Ale, na ščaście, da nas darohu raźjeździli vialikija hruzaviki, jakija pryvoziać rabočych — jany absiakajuć staryja drevy.
Proźvišča ŭ Sašy pierahukajecca z nazvaj vioski: Ladzienka — Ladzienki. Fiłasofija ŭ jaho takaja:
— Nie liču, što ja kroŭny miascovy. Voś kali b ja svoj dom pabudavaŭ svaimi rukami, tady b i ličyŭ siabie ladzienskim, miascovym. Mnie ž chata dastałasia ad baćkoŭ, i heta ličycca «baćkaŭščyna».
— Ale ž i vioska dla vas — taksama baćkaŭščyna, chiba nie?
— Nu tak, za stolki hadoŭ užo prykipieŭ da hetych miescaŭ. Ja žyvu ŭ Ladzienkach amal uvieś čas, akramia tych hadoŭ, kali pracavaŭ u Viciebsku kiroŭcam. Vaziŭ načalstva, absłuhoŭvaŭ mašyny. Potym firma razvaliłasia, i ja viarnuŭsia ŭ viosku. Žyŭ z baćkami, a kali jany pamierli, zastaŭsia na haspadarcy adzin. Trymaŭ karoŭ, śviniej. Ale nadakučyła, zakinuŭ. Jak havorycca, ad haspadarki budzieš nie bahatym, a harbatym. Zaraz kručusia jak mahu: zimoj padzarablaju rubańniem droŭ, a viasnoj i letam — voryvam i kaśboj.
U Sašy jość siamja: žonka, dačka, ziać. Žyvuć jany ŭ Viciebsku.
— Nie, my z žonkaj nie raźvialisia. Ziać z dačkoj da mianie siudy pryjazdžajuć. Kličuć mianie da siabie. A ja — nikudy! Kažu im: «Ja ŭžo najeŭsia vašym Viciebskam». Što ŭ tym horadzie rabić? Tam čałaviek žyvie i nie viedaje, jak zvać susieda. Ciešča maja žyvie ŭ susiedniaj vioscy. Ja jaje naviedvaju. Jašče ŭ mianie jość siastra. I siabry. Tak što ja zusim nie samotny čałaviek, vy nie dumajcie. Prosta lublu žyć adzin. Mnie ŭ vioscy spakajniej i viesialej, pobač z pryrodaj.
«Vioska raniej hrymieła! Moładź da ranicy siadzieła la vohnišča kala rečki»
Adzin na ŭsiu viosku Alaksandr Ladzienka žyvie niekalki hadoŭ.
— Apošnim staražyłam była susiedka, Nina Andrejeŭna. Dobrym čałaviekam była! U maładości, jak i maja mama, pracavała dajarkaj. Joj było ŭžo za 90, i hady z try tamu jana pamierła. Z toj pary ja tut adzin. A da hetaha hadoŭ ź dziesiać žyli ź Ninaj Andrejeŭnaj u vioscy ŭdvaich.
Saša ŭžo i sam nie vieryć, što kaliści Ladzienki byli vialikimi:
— Było ci to 74, ci to 76 dvaroŭ. Dźvie kałhasnyja fiermy, stajnia! I ludzi trymali šmat žyvioły. Dzieści da pačatku 1980-ch vioska trymałasia. A potym pačali ŭ Zamastočča žyviołu zabirać. Chto pracazdolny, tamu tam i žyllo davali. Chto adjazdžaŭ tudy, chto ŭ Viciebsk, a chto ŭ Noŭku (ahraharadok, dzie znachodzicca «Rudakova» — adno z najbujniejšych ahrarnych pradpryjemstvaŭ u Viciebskaj vobłaści). Uvohule, u pošukach lepšaj doli moładź raźjechałasia. A staryja pavoli pamirali. Škada, viadoma, takaja vioska była! Kolki moładzi žyło! Vohniščy palili kala rečki, siadzieli da ranicy, pakul dnieć nie pačynała. A zimoj źbiralisia pa chatach to ŭ adnaho, to ŭ druhoha: u karty hulali, u damino. Vioska hrymieła!
Ciapier Ladzienki — heta adno Sašaŭ padvorak: dom, chleŭ i łaźnia. Jon znachodzicca na ŭskrainie vioski, dalej — rečka Čarničanka, pole i les.
— Raniej u vioscy było čatyry vulicy. Chaty stajali ŭsiudy: i vuń tam, za kanavaj, i voś tut, dzie dub. Ale pamierli haspadary — pamierli i chaty. Niečyja svajaki ich znosili, a chtości pradavaŭ, zrub raźbirali i vieźli. Tak i raspradali «baćkaŭščynu». Ciapier na majoj vulicy zastałasia adna niežyłaja chata — Niny Andrejeŭny. I jašče čatyry damy stajać na tym baku. Dźvie zakinutyja chaty, a dźvie naležać dačnikam. Ale ŭzimku jany pryjazdžajuć siudy redka, moža, razy z dva: pahladziać, što dom ceły, i źjazdžajuć.
Uviesnu, na Radaŭnicu i ŭ inšyja paminalnyja dni, ludzi źbirajucca na mohiłkach — jano kiłamietry za dva ad Ladzienak. Ale patrapić tudy pa biezdaražy ciažka:
— Zvoniać mnie, pytajucca: «Saša, jak daroha da mohiłak?» Ja kažu: «Vyklučnaja! Da vioski dajedzieš, a dalej pieššu».
«Heta ŭ vas tam, u haradach, chvarejuć na karanavirus. A ja nie viedaju, što takoje tempieratura»
Dva razy na tydzień Saša vybirajecca ŭ «centr» — tak jon nazyvaje Zamastočča.
— Jedu tudy na kabyle, a inšy raz — na viełasipiedzie. A kali i pieššu chočacca prahulacca. Ciapier mnie svat na zimu pakinuŭ traktar. Dyk na im, byvaje, jezdžu.
U ahraharadku jość usia patrebnaja Sašu infrastruktura: krama i pošta.
— Kuplaju ŭ sielpo pradukty i cyharety. Nu, časam i butelečku. Ale kali niama vypiŭki, mnie i nie chočacca. A voś kuryć nijak nie mahu kinuć. Tamu, jak tolki cyharety skončylisia, ja ruki ŭ nohi — i idu ŭ «centr». A na pošcie płaču za śviatło i telefon.
Inšyja vyhody cyvilizacyi, pryznajecca viaskoviec, jamu i nie patrebnyja:
— Sa zdaroŭjem u mianie pakul usio narmalna. Chvareć ja, ćchu-ćchu-ćchu, nie chvareju. Heta ŭ vas tam, u haradach, chvarejuć na karanavirus. A ja nie viedaju, što takoje tempieratura. Kali što, pałavinku aśpiryniny na noč — i z ranicy zdarovy. Chutkuju nikoli nie vyklikaŭ. A kali raptam spatrebicca, jana i ŭ Ladzienki pryjedzie. Heta ž nie kraj śvietu!
Stryhčysia-mycca — taksama nie prablema. Stryže mianie siabar, mašynkaj. A łaźnia ŭ mianie svaja. Vadu našu z Čarničanki. Vada z rečki — samaja dobraja: vałasy ad jaje pyšnyja, i šampunia nie treba.
Aŭtałaŭka ŭ Ladzienki nie pryjazdžaje.
— My admovilisia ad jaje, jašče kali staraja, Nina Andrejeŭna, była žyvaja. Aŭtałaŭku hetuju treba ž čakać. Jany, naprykład, skažuć, što pryjeduć a druhoj hadzinie, a sami źjaviacca tolki a piataj. Voś my i vyrašyli z Andrejeŭnaj, što nie patrebna nam aŭtałaŭka. Susiedcy pradukty pryvoziła dačka, a ja i sam za imi mahu vybracca. Staršynia sielsavieta inšy raz telefanuje: «Saša, ci treba tabie darohu pačyścić?» A ja adkazvaju: «Navošta? Nie turbujciesia, nie haniajcie techniku».
Kali mnie treba ŭ kramu, ja žarabicu zaprahu i źjezdžu. Ja sam sabie tut ułada, mnie nichto nie patrebien.
«Za kaśbu i voryva raźlik taki, jaki prydumali jašče dziady»
Raskład dnia ŭ Sašy zaŭsiody adnolkavy i strohi, jak u vojsku: padjom — u 05:00, adboj — u 22:00.
— Sumna mnie nikoli nie byvaje. Pračynajusia, pju čaj. Karmlu Małyšku, raspalvaju piečku. Kali jość padpracoŭka, zaprahaju kabyłu i jedu. Uviečary rychtuju viačeru: ja lublu boršč, piure, makarony pa-fłocku. Praŭda, časam lanota varyć, ja tady rablu kašu chutkaha pryhatavańnia. Hladžu televizar, zaadno mahu niešta paprać.
Knižki i haziety mužčyna nie čytaje.
— Nie vabić mianie heta palityka.
U telefonie Saša nie visić: jon u jaho knopkavy. Tak što naviny daviedvajecca nie z tielehram-kanałaŭ, a pa radyjo. Jano ŭ jaho visić na ścianie nad kuchonnym stałom. Sumavać nie daje i haspadarka.
— Koniej ja trymaju ŭžo amal 30 hadoŭ. Ciapierašniaja kabylica, Małyška, — maja viernaja siabroŭka. Joj 11 hadoŭ. Kupiŭ jaje piać hadoŭ tamu. Adrazu jana była dzikaja, žyła ŭ tabunie. Ale davoli chutka pryručyŭ jaje. Jana lubić sucharyki — ja i zadobryŭ imi. Kot Bazyl voś jašče prybłudziŭsia. Usiu vosień z Małyškaj chadziŭ u pole, jana pasłasia tam, a jon pobač. Škada stała jaho, prykormlivaju. Ale ŭ chatu nie puskaju: tam žyvie svaja koška - Joška.
U viosku niaredka zachodziać dzikija žyvioły:
— Ranicaj vychodžu na dvor, śnieham usie prycierušyła, hladžu: ślady. Vaŭčynyja. Lasnoje źviarjo — dziki, lisy, vaŭki — tut chodzić jak chatniaje. Ja ich nie bajusia. A čaho ich bajacca? Nie leź da ich, i jany da ciabie nie palezuć. Byvaje, idzieš letam — a letam tut bylnioh strašny, vyšejšy za čałavieka — i raptam mietraŭ za piać ad ciabie dzik u travie jak fyrknie! Trochi niečakana, viadoma, ale nie strašna.
A lichich ludziej ja tut ni razu nie sustrakaŭ. Hrybniki ci jahadniki — tyja, byvaje, zabłukajuć. Spytajuć, jak znajści darohu. Ja padkažu.
Zaraz u Sašy «miortvy siezon». Časam jon zajmajecca rubańniem droŭ, ramontam piłaŭ i kosaŭ. Asnoŭny zarobak u jaho, kaža, viasnoj i letam.
— Uzorvajem z Małyškaj ludziam aharody. Tut ža ŭ vakolicach šmat adzinokich starych, kamu patrebna dapamoha, a taksama dačnikaŭ. Zamovy prychodziać zahadzia, miesiacy za dva. Ja ich zapisvaju, kab nie zabycca: kali, u kaho i kolki treba ŭzarać.
Raźlik za voryva i kaśbu prosty:
— Ličym tak, jak raniej heta rabili našy dziady, nu tolki ŭ pieraliku na sučasnyja hrošy. Viadro bulby, dapuścim, kaštuje 10 rubloŭ — značyć, uzarać «sotku» ziamli — taksama 10 rubloŭ. Trochlitrovy słoik małaka kaštuje 6 rubloŭ — stolki ž biaru i za skošanuju «sotku». Samy prybytkovy dla mianie čas — krasavik-maj, kali sadziać bulbu. Niekatoryja haspadary nie tolki dajuć hrošy, ale mohuć i zaprasić za stoł, pakormiać, čarku naljuć.
Ja i svoj aharod sadžaju. Bulba, morkva, burački — u mianie ŭsio svajo. Darečy, bulba ŭ Biełarusi padskočyła ŭ canie ŭ dva razy. Byŭ niadaŭna ŭ Viciebsku, prajšoŭsia pa bazary. Dyk na Połackim rynku kaštuje ad 80 kapiejek da 1,40 rubla. Ja ździviŭsia takim cenam!
Saša viedaje, jak vyratavać vioski, što pamirajuć.
— Nu voś hladzicie. U tym ža Zamastoččy panabudavali: chata na chacie. Budynki znachodziacca blizka adzin ad adnaho, a działki ŭ ludziej zusim maleńkija: taho aharoda «sotka» jakaja, nu niachaj piać «sotak». I heta nazyvajecca «abnaŭleńnie vioski»!
A voś dzie treba abnaŭlać siało, — mužčyna pakazvaje rukoj na pustuju vulicu za svajoj chataj. — Pastaŭcie tut chaty. Fiermu pabudujcie. I ludzi žyli b! A tak to praŭda, vymirajuć vioski. Trymajucca tolki «centry». Takija vioski, jak našy Ladzienki, amal na kožnym kroku. Za dva z pałovaj kiłamietry ad nas Čarniecki Moch — dyk tam žyvie ciapier niekalki čałaviek: staraja adna, laśnik z žonkaj, malec adzin, małady jašče, u kałhasie pracuje, a astatnija dačniki.
Apošni žychar Ladzienak razumieje, što jahonaja vioska asudžanaja. Ale vieryć u cud: a raptam tut usio ž taki chtości pasielicca?
Kamientary