Kociki — jak leki… Jak biazdomny kot napoŭniŭ novym sensam žyćcio biełaruskaha biznesmiena
Historyju pra toje, jak biznesmien zachapiŭsia kalekcyjanavańniem statuek katoŭ i adkryŭ u Minsku atmaśfiernuju halereju, raskazvaje «Źviazda».
Pra chrosnuju Pako i raźbituju śviacilniu
Siońnia ŭ staličnaj art-halerei «Katavasija» bolš za siem tysiač tvoraŭ mastactva dy pradmietaŭ interjera i pobytu ŭ vyhladzie ci z vyjavami kocikaŭ z bolš jak sta krain śvietu. Akramia ich, haściej sustrakajuć try žyvyja katy — Pako, Niehra i Jaša.
Zasnavalnik halerei — Vasil Supruniuk.
— Raskažycie pra kocikaŭ, jakija tut žyvuć. Zaŭvažna, što jany adčuvajuć siabie sapraŭdnymi haspadarami…
— Raniej u nas tut było vosiem kocikaŭ, — kaža Lizavieta Supruniuk, žonka haspadara «Katavasii». — Ale bolšaść ź ich chavalisia, kali prychodzili novyja ludzi. Tamu my vyrašyli nie mučyć ich i addali ŭ dobryja ruki. Zastalisia try samyja stresaŭstojlivyja, jany nikoha nie bajacca. Kładucca na stoł i ŭsim svaim vyhladam pakazvajuć — hładźcie na zdaroŭje. Usie troje — zvyčajnyja dvarovyja katy, žyćcio jakich było pad pahrozaj. U Pakošy naohuł cikavaja historyja.
Kolki hadoŭ tamu ŭ Minsk z Francyi pryjazdžała ź vizitam madam Bryžyt Ałua (pradstaŭnica słavutaha Fondu achovy žyvioł Bryžyt Bardo). Jaje spačatku pryvieźli da nas u halereju, a potym — u punkt časovaha ŭtrymańnia «Faŭna horada» na Hurskaha, kudy pryvoziać badziažnych katoŭ z usiaho horada. Adno kaciania padskočyła i, hledziačy madam u vočy, pačało «prasić», kab jana jaho zabrała. «Nie mahu ciabie ŭziać — mnie zaŭtra ŭ Francyju lacieć!» — źviarnułasia da jaho hościa. Ale jak tolki jana adyšła, jon pačaŭ niaŭkać. Urešcie, jana jaho zabrała i pryniesła nam siudy, u «Katavasiju». Maŭlaŭ, ja budu chrosnaj mamaj hetaha kacianiaci i daju jamu imia Pako. Z taho času my pierapisvajemsia z madam Ałua, jana pastajanna cikavicca žyćciom svajho chreśnika, dasyłajem joj jaho fotazdymki.
Padčas razmovy Pako lažyć na stale kala svajho haspadara Vasila.
— Možna skazać, što Pako vaš lubimčyk?
— Nie, heta ja ŭ jaho lubimčyk. Vy ž bačyli, što jon spaŭ, ale, jak tolki pačuŭ, što ja pryjšoŭ, vybieh mianie sustrakać. A ja da ŭsich kocikaŭ staŭlusia adnolkava dobra… Moj zajka, — źviartajecca da kata pa imieni Niehra, — ty chočaš zaleźci navierch, a tut zrabili pierastanoŭku. Davaj ja tabie dapamahu (padsažvaje na šafu z ekspanatami).
— Niejak Pako, uskokvajučy na šafu, vypadkova raźbiŭ darahuju śviacilniu, — zhadvaje Lizavieta. — Jakraz u hety momant zajšoŭ muž. Usie čakali, što jon budzie łajacca…
— A ja z paroha: «Oj, Pakoša, ty nie spužaŭsia, moj biednieńki, nie paraniŭsia?..» (Śmiajecca.) Paśla taho vypadku my ŭsio, što moža ŭpaści, prymacavali, paprykrucili.
Pra vusaty arkiestr i žadańnie dzialicca
Kalekcyjanieram były vajskoviec staŭ zusim vypadkova.
— Hadoŭ 20 tamu my hulali ź siabrami pa Kijevu. Jany ŭbačyli ŭ kramie kieramičnuju fihurku kata, zroblenuju miascovym majstram, i padaryli jaje mužu, — zhadvaje Lizavieta. — Maŭlaŭ, voś Vaśka, hety kot z kampjutaram — vylity ty. Potym sami nie zaŭvažyli, jak u nas doma pačali źjaŭlacca ŭsialakija statuetki ŭ vyhladzie kocikaŭ. Ja navat pačała žartavać, što jašče krychu — i nam nie budzie dzie žyć.
— Kali kalekcyja kocikaŭ pieravaliła za tysiaču, my jaje vyvieźli ŭ svoj ofis i rasstavili ŭ šafach uzdoŭž ścien. Ale nieŭzabavie i tam skončyłasia miesca. Niejak padčas adpačynku trapili ŭ muziej kocikaŭ u Ispanii. Tady padumali: «A čamu b nie zrabić štości takoje ŭ Minsku?»
Čaho tolki niama ŭ art-halerei! I vazy, i čarnilicy, i padśviečniki, i načniki, pradmiety dla časańnia śpiny i abuvańnia, vyjavy kocikaŭ, zroblenyja z kacinaj šerści dy tapalinaha puchu. Ale, jak i ŭsich naviedvalnikaŭ biez vyklučeńnia, mianie najbolš uraziŭ kašačy simfaničny arkiestr, zrobleny japonskim majstram Masaki Takašy.
— Majstar vystaviŭ jaho na aŭkcyjon i spačatku nie chacieŭ nam jaho pradavać. Kazaŭ, što rabiŭ dla svajoj krainy, dzie panuje kult katoŭ. Tym bolš tam taki arkiestr možna było pradać značna daražej. Ale jakraz u toj čas nalacieŭ kavid i ludziam stała nie da mastactva. Tamu niejkim cudam udałosia ŭhavaryć aŭtara pradać nam svaich katoŭ-muzykaŭ.
— Strašna navat ujavić, kolki hrošaj ź siamiejnaha biudžetu pajšło na ŭsiu kalekcyju. Lizavieta, jak vy staviciesia da niatannaha zachapleńnia muža?
— Ja ścipły čałaviek. Mnie nie treba futry, bryljanty… Moj muž, jak i luby kiraŭnik firmy, vielmi stamlajecca, bo ŭvieś čas treba prymać rašenńni. Kociki — heta jaho addušyna, leki, tut jon adpačyvaje, sychodzić ad usich prablem.
— Z uzrostam chočacca dzialicca ź inšymi tym, što maješ, — dadaje Vasil. — Mnie padabajecca, što ludzi sychodziać z halerei ŭ zachapleńni. I ad hetaha stanovicca ciopła na dušy.
— Vasil — čałaviek, jaki ŭvieś čas čymści zachaplajecca. Kali jon byŭ aficeram i my žyli na Kubie, jon fatahrafavaŭ i dzień i noč. Potym zachapiŭsia kvietkami, źbiraŭ kaktusy. Zatym byli kanctavary, art-halereja. Ciapier u jaho novaje zachapleńnie — prajekt «Malinavy kot».
— Malinavy, bo znachodzicca pobač sa stancyjaj mietro «Malinaŭka». Što havaryć, heta treba bačyć, — nakidvaje na šyju šalik z katami Vasil Supruniuk. — Zaraz u nas jakraz prachodzić vystava karcin biełaruskich mastakoŭ-katafiłaŭ Ryhora i Natalli Ivanovych dy Valancina Hubarava «Kot pad Novy hod». Akramia taho, u «Malinavym kacie» kožnuju subotu ładziacca roznyja majstar-kłasy dla dziaciej i darosłych… A pobač — «Katabaza», dzie pradajucca ŭsialakija cikavyja rečy z kocikami. …A voś naš hałoŭny rabotnik — Tea. Hety kocik žyŭ tut pobač na śmietnicy, i my jaho vyrašyli ŭziać sabie.
«Katavasija», «Malinavy kot», «Katabaza» — heta całkam dabračynnyja prajekty. Usie hrošy, vyručanyja ad prodažu biletaŭ dy tavaraŭ, iduć na lačeńnie kocikaŭ.
— Spačatku ŭvachod u halereju byŭ biaspłatnym, — kaža Lizavieta. — I tolki potym, kali ŭ nas źjavilisia žyvyja ekspanaty i centr dapamohi chvorym kocikam «Stary kot», uviali ŭvachodnyja bilety. Bo lačyć katoŭ — darahoje zadavalnieńnie.
Pra kacinyja rysy i dziciačuju traŭmu
Zvyčajna kalekcyjaniery padobnyja da svaich ekspanataŭ…
— Tak, muž časta kaža, što jon u dušy kot, što vielmi dobra ich razumieje.
— Kacinych rys uva mnie vielmi šmat. Kali sabaki źbivajucca ŭ zhrai, dyk katy hulajuć sami pa sabie. Ja taki ž — niezaležny, samadastatkovy. Nie ŭjaŭlaju, jak heta — mieć ahulny biznes z kimści. Choć stvaraju ŭražańnie vielmi kantaktnaha čałavieka, mnie całkam kamfortna i adnamu. A jašče katy nie złapamiatnyja, ja taksama, kali i złujusia, to chutka adychodžu.
U ofisie Vasila Vasiljeviča, biznes jakoha źviazany z kancylarskimi tavarami, sustrakajuć jašče piać katoŭ. Pierš-napierš dyrektar vitajecca sa svaimi hadavancami i častuje łasunkami.
— U Biełarusi jość ofisy, dzie žyvuć kociki. Ale było b cudoŭna, kab ich stała bolš. Heta stała b dadatkovaj krynicaj, kudy možna ŭładkoŭvać biazdomnych žyvioł. Katy, u adroźnieńnie ad sabak, nie patrabujuć vyhułu. Ich treba tolki karmić i mianiać napaŭnialnik u tualecie. Bolš za toje, jany stvarajuć na rabocie vielmi ciopłuju abstanoŭku. Ludzi, akramia razmoŭ pra nakładnyja i najaŭnaść tavaru, pačynajuć razmaŭlać jašče i na dušeŭnyja temy. Bolš za toje, kali idzie narada i na stale lažyć kot, pieramovy prachodziać bolš spakojna. Zaŭvažyŭ, što kali pačynaju pavyšać hołas, a kot na mianie hladzić spužanymi vačyma, ja adrazu supakojvajusia. U našym ofisie ŭ Baranavičach dzieviać hadoŭ žyŭ kocik-invalid, my jaho padabrali na vulicy, jon nie chadziŭ z-za traŭmy pazvanočnika. Dyk voś, toj niaščasny murłyka vielmi zhurtavaŭ kalektyŭ našaj firmy. Adno z pytańniaŭ, jakoje ja zadaju čałavieku padčas pryjomu na rabotu: «Jak staviciesia da žyvioł?» Kali niejtralna, kali łaska, heta narmalna. Ja sam da saraka hadoŭ, pakul słužyŭ va ŭzbrojenych siłach, a potym byŭ zaniaty biznesam, nie zaŭvažaŭ na vulicach biednych žyviolinak. Ale, kali čałaviek drenna stavicca da katoŭ, ja prosta nie zmahu ź im pracavać.
Vasil Vasiljevič pryznaŭsia, što siońnia nie ŭjaŭlaje svajho žyćcia biez katoŭ. Kaža, bieź ich jano było b sumnym i nienapoŭnienym. Tamu nie dziva, što kociki akružajuć jaho nie tolki na rabocie, ale i doma.
— U nas doma try katy. Žyviom z žonkaj u vialikaj kvatery dla dvaich, tamu časam, kali ŭ «Starym kacie» nie chapaje miesca, biarom na pieratrymku chvorych žyviolinak. Izalujem ad svaich zdarovych u asobnym pakoi, kłapocimsia, lečym, a potym šukajem dobryja ruki.
— U muža katy na pieršym miescy, — śmiajecca Lizavieta. — Niejak piša mnie ŭ vajbier: «Padydzi, treba štości skazać, tolki ŭvachodź aściarožna. A to ŭ mianie ŭ nahach śpić kot».
— Kali b heta byŭ prosta kot! A heta kot, jakoha ja ŭziaŭ damoŭ, kab sacyjalizavać, jon da ludziej nie idzie, baicca. Jon užo hod žyvie ŭ mianie. Moža lažać u nahach, ale tolki ruku praciahnu — adrazu pałochajecca, uciakaje. Kali jaho padabrali, u jaho byli złamanyja skivica, łapa, tamu nie dziŭna, što jon nie daviaraje ludziam.
Treba zmałku pryvivać dzieciam dobraje staŭleńnie da žyvioł. U nas byŭ vypadak, kali dziaŭčynka padabrała na vulicy i pryniesła dadomu chvoraje kaciania. Jaje mama była spačatku kateharyčna suprać. Ale potym, kali ŭbačyła, što dačka źbiraje hrošy na lačeńnie niaščasnaha kocika, zrazumieła, što treba padtrymlivać takoje pamknieńnie. U siemjach, u jakich jość žyvioły, dzieci vyrastuć dobrymi i čułymi. Ja absalutna ŭ hetym pierakanany.
— U vas jość mara, źviazanaja z katami?
— Maru, kab na vulicach nie było chvorych i hałodnych katoŭ. Kab u našaj krainie byŭ pryniaty zakon ab abaronie žyvioł. Kab na zakanadaŭčym uzroŭni byŭ zamacavany humanny adłoŭ bieznahladnych katoŭ, kab ich nie ŭsyplali, a pryščeplivali dy sterylizavali. Kab źjaviłasia dziaržaŭnaja padtrymka vałancioraŭ, kab stvaralisia prytułki dla katoŭ. Kab kožny biazdomny kot rana ci pozna znašoŭ svajho haspadara. Kab vioŭsia ŭlik žyvioł, było ŭviedziena abaviazkovaje čypiravańnie, kab nie było takoha, što čałaviek siońnia ŭziaŭ kata, pahulaŭ, a zaŭtra biespakarana vyhnaŭ na vulicu ŭ maroz. Dumaju, što da kanca svajho žyćcia ja budu zajmacca hetaj temaj.
…Pakul razmaŭlali z Vasilom i Lizavietaj, u «Katavasiju» pryjšła dziaŭčyna i pryniesła pakunak lekaŭ dla biazdomnych kocikaŭ. Jak tolki ŭbačyła Jašu, raspłakałasia. Akazvajecca, u jaje niadaŭna pamior hadavaniec, padobny da halerejnaha kata. Krychu supakoiŭšysia, dziaŭčyna kupiła dva firmovyja kalendary «Katavasii» na nastupny hod, hrošy ad prodažu jakich taksama pojduć na lačeńnie chvorych žyviolinak.
— Nastupny hod — Kata. Što vy ad jaho čakajecie?
— Ja nie vieru ŭ haraskopy, pradkazańni, — kaža Vasil Supruniuk. — U kožnaha čałavieka svoj los. Ale, niahledziačy na toje, što ŭsio raźvivajecca pa nieviadomych nam zakonach, kožny z nas u siłach źmianić śviet da lepšaha. U pryvatnaści, svaimi dobrymi spravami.
Kamientary