«Časam sumki z žyviołami prylatali ŭ vokny». Žančyna trymaje doma 86 katoŭ, 26 sabak i 8 aviečak
Dzieviać hadoŭ tamu pa darozie na pracu Aksana Saŭčuk znajšła zajca, jaki patrapiŭ pad koły. Razhubiŭšysia, jana praciahnuła šlach na fabryku mastackich vyrabaŭ, dzie tady pracavała. Ale, sieŭšy za šviejnuju mašynku, tak i nie zrabiła ni šyŭka: pierad vačyma stajała skryvaŭlenaje cielca puchnataha źviarka. Žančyna viarnułasia da niebaraki, zaharnuła jaho ŭ chałat, adviezła na apieracyju na vietstancyju, stała vychodžvać i praź niejki čas vypuściła na volu. Hety vypadak i pakłaŭ pačatak historyi vyratavańnia źniaviečanych žyvioł, piša Onliner.
«Mianie nichto nie sustrakaŭ z pracy tak radasna, jak sabaki»
Tak, byvaje ciažka, ale zdavacca nielha. Bo heta ščaście, kali chvoraja abo paranienaja žyvioła vyžyvaje. Jašče bolš ja radujusia, kali jana ŭstaje na łapki i samastojna chodzić u tualet. Jak tut skažaš, što ŭsio nadakučyła, ci vyhaniš ich na vulicu? Ja navat rodnym kažu, kab jany, kali ja pamru, kinuli hadavancaŭ u adnu mahiłu sa mnoj. Tamu što nikomu jany nie patrebnyja i naŭrad ci zdabuduć novych haspadaroŭ, — kaža Aksana, a za jaje śpinaj, na aharodžanym sietkaj łužku, nosiacca sabaki.
Heta jašče nie ŭsio, niekalki barbosaŭ zastajucca na kanapach i lažać na dyvanie ŭ haražy. A ŭžo za ścianoj pačynajucca ŭładańni katoŭ. Aryjencir — palica ŭ dźviarach, davierchu nabitaja lekami. I kali haspadynia prymaje tolki tabletki ad spazmaŭ, to ŭ aptečcy čatyrochnohich, zdajecca, jość usio: kropielnicy, antybijotyki, abiazbolvalnyja i krovaspynialnyja preparaty. U pryncypie, ničoha dziŭnaha: Aksana adna, a žyvioł bolš za sotniu, i jany paŭsiul: na batarejach, kuchonnych stalnicach, u vannym pakoi.
— Pačałosia ŭsio ź siamji i dziacinstva. Idu sa škoły, baču paranienaha hołuba abo kaciania i ciahnu ich dadomu. Baćki i słova nie skazali, jany byli tolki za. Praŭda, mama zabaraniała trymać u kvatery sabak, choć baćka vielmi chacieŭ ich zavieści. Zatoje ŭ našym domie zaŭsiody byli katy, — viartajecca da vytokaŭ žančyna.
— Na hraduśniku minus 25. My ź dziaŭčynkami pjom kavu i čujem: žałasna miaŭkaje maładzieńkaja koška. Ja pryniesła jaje ŭ ralet, pakarmiła, a praź niekalki dzion adniesła dadomu. Tak u nas pasialiłasia Busia. Praz čas na rynak pryjšoŭ ščaniuk, sieŭ da mianie na nohi i hladzić. Ja chacieła addać Mašu ŭ dobryja ruki, ale dzieci prasili: «Mamačka, nie addavaj, my budziem jaje hladzieć». Tut užo ja ničoha nie mahła zrabić, pryjšłosia dać prytułak i joj.
— My z Andrejem chacieli zavieści treciaje dzicia, ale ŭ nas dva razy nie atrymałasia. Kali b nie heta, žyvioł nie było b. U mianie vielizarny nierastračany patencyjał lubovi. Kali muž adjazdžaŭ u rejs, ja išła da starejšaha syna Sašy, kab pacałavać. Jon vyryvaŭsia z abdymkaŭ, i tady ja sprabavała pryłaščyć Viciu. Jon taksama ŭpiraŭsia: «Mama, adstań». A kaho mnie jašče abdymać? Mnie treba kahości dahladać, chadzić za im, ale takoha čałavieka nie było. Tamu maja ŭvaha skancentravałasia na žyviołach, — tłumačyć haspadynia.
«Susied pryjšoŭ z kasoj usich zabivać, tamu što sabaki hučna brešuć»
Kolkaść puchnatych pastajalcaŭ imkliva rasła. Z hetym treba było terminova niešta rabić, bo čatyrochpakajovaj kvatery ŭsio ž taki nie chapała, kab raźmiaścić 20 katoŭ i 5 sabak. Haspadary vystavili jaje na prodaž i stali vybirać žyllo. Učastak u vioscy Čemiery ŭ 25 sotak z vysokim płotam i chlavami, dzie ciapier žyvuć aviečki-hazonakasiłki, Aksana z mužam nabyli praz hod pošukaŭ.
Novyja ŭładalniki trochpaviarchovaha asabniaka zychodzili z taho, što im i čatyroch pakojaŭ chopić, a voś žyviołam moža spatrebicca cełych dziesiać. Ulubioncam adviali ŭvieś pieršy pavierch, ale pastupova jany zachapili astatniuju terytoryju. Kvadratnyja mietry, zrešty, vyrazna raźmierkavany: u adnym pamiaškańni zdarovyja sabaki, u druhim — sabaki pierad kastracyjaj, u treciaj — invalidy. Toje ž i z katami: pryščeplenyja i sterylizavanyja žyvuć asobna ad tych, kamu jašče treba budzie heta pieražyć. Tolki na trecim paviersie, u pakoi starejšaha syna Aksany, susiedničajuć adrazu troje: jahnia Čaburaška, jakoha znajomyja žančyny znajšli na trasie pad Pružanami, sabaka Piersival, ad jakoha admoviłasia zavodčyca, i koška ź virusam imunadeficytu.
— Pakul žyli ŭ kvatery, składana było ŭ adzinočku vyhulvać sabak. Da abiedu ja pracavała na rynku, potym biehła dadomu i pa čarzie trojčy ŭ dzień vyvodziła sabak na vulicu — i tak try razy ŭ dzień. Ciapier lahčej: u svaim domie adkryješ dźviery — i čatyrochnohija pabiehli pa svaich spravach. Choć usio roŭna davodzicca nialohka. Ja ŭstaju a vośmaj ranicy, rablu abychod, praviarajučy, ci ŭsie žyvioły na miescy. Adnačasna nalivaju vadu, nasypaju korm — u dzień na ŭsich treba prykładna 30 kiłahramaŭ — i hladžu, ci ŭsie jaduć. Kali chto ŭbaku, značyć, zachvareŭ, pajedziem da doktara. Tolki bližej da abiedu ja pryvodžu siabie ŭ paradak i śniedaju. I toje pra ich nie zabyvaju: pahladzić chto žałasna — kinu kavałačak buterbroda, — apisvaje svoj rasparadak surazmoŭnica.
Dalej pa raskładzie prybirańnie. Zadač z takoj kolkaściu padapiečnych chapaje, i Aksana nie zaŭsiody paśpiavaje zrabić, što płanavała. Jana chacieła b naniać pamočnicu, ale znajści žančynu, jakaja b hetak ža adčajna ŭpadabała b katoŭ i sabak, pakul nie ŭdałosia. Naadvarot, niekatoryja suprać taho, kab uładalnica trymała hadavancaŭ. Ličać, što ich treba ŭsypić.
— Kali my tolki-tolki pierajechali siudy, susiedzi padkidvali žyvioł na naš dvor. Jany pahražali nam, navat prychodzili zabivać. Jak ciapier pamiataju: na hadzińniku pałova siomaj, da nas prychodzić mužčyna z kasoj u rukach usich rezać, tamu što sabaki brešuć. Ja vyklikała milicyju. Niejki čas było cicha, ale potym jašče adzin susied adkryŭ bramku i vypuściŭ sabak. Uciakli tolki dva. Aŭčarka adrazu ž viarnułasia, a Martu, adnu ź pieršych ulubionak, šukali dva dni. Ja tady ledź nie zvarjacieła. Ciapier maje varoty i dźviery zaŭsiody na zamku, a na terytoryi jość kamiery, kab, kali što zdarycca, pahladzieć, u čym sprava, — kamientuje žančyna.
Pavodle jaje słoŭ, usie hadavancy žyvuć lehalna: jany prapisany ŭ domie i zarehistravanyja ŭ sielsaviecie. Kožny miesiac jana płacić 33 rubli za ŭtrymańnie padapiečnych. Akramia taho, jany zastrachavanyja — kali chto-niebudź ź ich ŭkusić abo mocna napałochaje hościa, toj atrymaje kampiensacyju. Sabaki Aksany, treba skazać, nie kusajucca, ale pavodziać siabie vielmi aktyŭna, žadajučy, kab ich pahładzili abo pačuchali žyvot.
«Budzie nie 120, a 1200»
Apošnim pasialencam u «nojevym kaŭčehu» staŭ łabrador Aniehin, jakomu dva tydni tamu paprasili dać prytułak inšyja vałanciory. Śpiarša Aksana chacieła admovicca, ale nie zmahła. Jak heta — jana budzie pić kavu, a sabaka budzie pamirać na vulicy ad nastupstvaŭ ukusu klašča? A kali jana źličyła žyvioł, «ledź nie zvarjacieła»: nie čakała, što ich kolkaść pieravaliła za sotniu.
Časam vizit u kliniku nieabchodny adrazu niekalkim padapiečnym. Nie ŭsie taksisty zhadžajucca ŭziać ich u sałon, ale jość adzin, chto zaŭsiody hatovy dastavić čatyrochnohich pa adrasie. Karcina paciešnaja: žančyna ź pieranoskami i piaćciu łancužkami ŭ rukach sprabuje raźmiaścić ulubioncaŭ u vialikaj mašynie. Kali ž joj raptam treba źjechać pa svaich spravach, pakinuŭšy kasmatych doma, jana najmaje vartaŭnika, kab toj padtrymlivaŭ paradak u katedžy i sačyŭ, kab čaćvieranohija nie pabilisia.
Samaje składanaje — heta nie vylečyć žyviołu, a znajści joj hodnuju siamju, jakaja kłapaciłasia b pra hadavanca lepš, čym Aksana. Sioleta novych haspadaroŭ znajšli tolki 5 katoŭ i 10 sabak. Astatnija ci nie spadabalisia patencyjnym uładalnikam, ci viarnulisia nazad u dom žančyny.
Kamientary