Vałanciory źbirajuć adzieńnie dla maci-adzinočki ź piaćciu dziećmi, ale čynoŭniki pierakonvajuć, što ŭ jaje niama prablem
Dniami ŭ supołkach bieraściejskaha časopisa «Binokl» źjaviłasia infarmacyja pra šmatdzietnuju maci-adzinočku z Małaryckaha rajona. U žančyny piaciora dziaciej, «jana ledź znachodzić srodki dla isnavańnia svajoj siamji. U domie piačnoje aciapleńnie (dla jakoha nie zaŭsiody znachodziacca drovy), siezonnaja praca ŭ kałhasie — 120 rubloŭ na miesiac, daŭhi i nijakich pamočnikaŭ».
Žurnalisty prapanavali sabrać dla žančyny hrošy dy adzieńnie i źjeździć da jaje ŭ viosku Radziež Ołtušskaha sielsavieta.
Nam, u svaju čarhu, stała cikava, jak moža isnavać siamja ŭ takim katastrafičnym stanoviščy i patelefanavali va ŭpraŭleńnie pracy, zaniataści i sacyjalnaj abarony Małaryckaha rajvykankama.
U pieršy dzień načalnik upraŭleńnia Alaksandr Niachajeŭ skazaŭ, što ŭpieršyniu čuje pra takuju situacyju ŭ rajonie, ale paabiacaŭ daznacca pra prablemy hetaj maci.
Na druhi dzień jon patłumačyŭ, što razabraŭsia ŭ situacyi, ale «nie ličyć, što ŭ toj siamji jość prablemy. Usio tam narmalna».
«Ja sutki manitoryŭ hetuju infarmacyju. Sapraŭdy, jość adna maci ŭ Ołtušskim sielsaviecie. Pa-mojmu, Śviatłana. Ale ja kažu tak: tam usio jość! Jana prychodziła da mianie i kazała mnie asabista, što joj ničoha nie treba. Rečy ŭ jaje jość, abutak jość, adzieńnie jość. Dzieci ŭ škołu chodziać, nie hałodnyja. Usio ŭ jaje jość! Ja ź joj pahutaryŭ, prapanavaŭ, mo dapamohu jakuju akazać? Jana skazała: ničoha nie treba. Jana pracuje, i ŭ hety momant taksama. Žyvie z sužycielem. Što jašče treba?».
Žurnalisty «Binokla» ŭ svaju čarhu vykazvajuć zdahadku, što maci baicca, što ŭ jaje mohuć adabrać dziaciej, tamu nie choča nikudy skardzicca.
Spraŭdzić infarmacyju ŭ samoj žančyny nam nie udałosia, bo ŭ jaje niama telefona.
Budziem sačyć za raźvićciom padziej.
Kamientary