Iosif Siaredzič: «Maja zadača — źbierahčy hazietu i pastavić dačku na nohi»
Pra svajo žyćcio - žurnalisckaje i asabistaje - hałoŭny redaktar «Narodnaj voli» raskazaŭ časopisu «Abažur».
Hałoŭny redaktar «Narodnaj voli» Iosif Siaredzič adśviatkavaŭ letaś svajo 60-hodździe. Pra svajo žyćcio - žurnalicskaje i asabistaje - Iosif Siaredzič raskazaŭ časopisu «Abažur».
— Jak adśviatkavali, Iosif Paŭłavič?
— Ja nie lublu jubilejničać. U nas u redakcyi jość takoje niepisanaje praviła: u dzień narodzinaŭ ty možaš naohuł nie źjaŭlacca na pracu, i heta nie budzie ličycca prahułam. Praŭda, na hety raz pa prośbie kaleh ja musiŭ byŭ parušyć tradycyju. Bo jubilej vypaŭ na toj dzień, kali zdavali ŭ druk čarhovy numar. Paśla pracy nakryli stoł, i chto zachodziŭ, padymaŭ kilišak‑ druhi. Zvyčajna, u rabočym paradku. Viadoma ž, paśla hetaha svajaki, siabry, blizkija sabralisia ŭžo za miežami redakcyi.
— Padarunak sabie zrabili? Zdajecca, vy chacieli mašynu pamianiać.
— Tak, vielmi chacieŭ, ale nie zrabiŭ i nie viedaju ŭžo, kali zrablu. Majoj «Sanacie» ŭžo bolš za dziesiać hadoŭ. Ja kuplaŭ jaje novuju, ale jana mnie abyšłasia, vy nie pavierycie, mienš jak u piać tysiač dalaraŭ. Było tak: prychodzić da mianie svajak, jakomu ja kolki hadoŭ tamu dapamoh. I jon byŭ mnie vinien piać tysiač. Nu voś, prychodzić i ciahnie mianie: «Usio, jedziem, jedziem, ja strymaju svajo słova». Viazie ŭ sałon, dzie stajać novieńkija mašyny. «Chiun‑ daj Sanata» tady kaštavała mienš za dziesiać tysiač dalaraŭ. I kaža mnie: «Piać tysiač płaču ja, astatniaje — ty». Voś tak ja i kupiŭ mašynu.
Darečy, u chutkim časie mnie raskazali, što «navierch» adrazu paviedamili, byccam ja na novieńkim miersiedesie jezdžu. Moj chiundaj sierabrysty, moža, zdalok da miersiedesa i padobny. Užo nie viedaju, praŭda ci nie, adnak kazali, što tahačasny kiraŭnik administracyi prezidenta patłumačyŭ Alaksandru Ryhoraviču, što nijaki heta nie miersiedes, a samaja tannaja mašyna, jakaja nie ličycca prestyžnaj u asiarodku bahatych ludziej.
Voś na joj ja ŭžo dziesiać hadoŭ i jezdžu. A zrablu sabie ŭ rešcie rešt padarunak ci nie zrablu — nie viedaju, bo treba ŭ pieršuju čarhu nie zhubić «Narodnuju Volu».
— Ciažka trymacca?
— Ja pracuju ŭ žurnalistycy bolš za 40 hadoŭ i nie pamiataju nivodnaha dnia, kab moh skazać: jak lohka ja pražyŭ hety dzień. Ja maru pra toje, kab choć adzin tydzień adčuć, što ja prosta redaktar, žurnalist, što heta maja prafiesija i što ja nikomu nie pieraškadžaju žyć. Što nichto za mnoj nie sočyć, nie arhanizuje ŭ redakcyi pieratrus. Što nichto nie pryjdzie zaŭtra z kajdankami.
Nichto nie lubić praŭdy. Nichto nie lubić našaha brata‑žurnalista. U mnohich inšych krainach taksama nie lubiać. Ale pavažajuć!
I voś naša zadača — prymusić našych apanientaŭ, chto b heta ni byŭ, pavažać nas za naš prafiesijanalizm, ličycca z nami. Lubiać ža siońnia tolki kišennych žurnalistaŭ.
Kali pieršaja asoba lubić svajho redaktara, ty ŭžo redaktar kišenny, bo pad abcasam chodziš. A dla mianie, chto b ni byŭ na čale dziaržavy, — ja b nie pamianiaŭsia. Adnak kali ty siońnia pracuješ hetak, jak pavinien pracavać, to ty pavinien i razumieć, što samaje niečakanaje moža adbycca ŭ luby čas.
Vajavaŭ z uładami dziela praŭdy
— A kali viarnucca ŭ tyja časy, kali vy tolki pačynali. Niaŭžo vam kiepska žyłosia ŭ hady «machrovaha» zastoju?
— Dla bolšaści savieckich ludziej — tak, heta byŭ pieryjad machrovaha zastoju. Dla mianie ž asabista nijakaha zastoju nie było. Z 1966 hoda i pa siońniašni dzień. U savieckija časy ja vajavaŭ ź ministrami, sakratarami CK partyi, dachodziŭ da Mašerava. Chacia tyja kanflikty tak prosta nie davalisia.
— I dziela čaho vajavali?
— Ja ž byŭ nie apošnim žurnalistam. Za praŭdu vajavaŭ! Jašče ŭ «Sielskoj hazietie» ja nadrukavaŭ artykuł «Kak s odnoj śvińji dvie škury śnimali». Tady paŭstała prablema: kałhasy i saŭhasy nie mahli zdać na miasakambinat žyviołu. Kab pryniali niejkuju sotniu śviniej, dyrektaru saŭhasa davodziłasia sutkami abivać parohi na miasakambinacie, davać chabar… Hety prablemny materyjał litaralna ŭzarvaŭ CK KPB. Tahačasny ministr miasnoj i miasapierapracoŭčaj pramysłovaści spadar Baŭryn, u bok jakoha palacieli streły, vypuščanyja žurnalistam‑pačatkoŭcam, abaraniaŭsia ŭsimi siłami. Była navat stvorana admysłovaja kamisija, i vyjaviłasia, što ŭsio, pra što ja napisaŭ, praŭda.
A jašče była sprava: telefanuje ŭ hazietu sakratar CK pa sielskaj haspadarcy Viktar Šaviałucha: «Vy što, nie viedajecie, što ŭ adnym z saŭhasaŭ u Sieńnienskim rajonie robicca? Tam ad adnoj śvinamatki atrymlivajuć pa 24 parasiaci, vyroščvajuć ich na ŭłasnych karmach, biez dapamohi dziaržavy. I dabilisia stopracentnaha zachoŭvańnia maładniaku. Treba terminova žurnalista adpraŭlać, rabić pałasu pra pieradavy vopyt i ŭkaraniać jaho pa ŭsioj respublicy».
Tady ja pracavaŭ u adździele žyviołahadoŭli, siamji jašče nie było, na padjom byŭ lohki. Nakiravali — pajechaŭ.
A pałovie šostaj ranicy źjavilisia my z fotakoram na tym žyviołahadoŭčym kompleksie. Bačym: dziadźka nahruziŭ sani dochłymi parasiatami, jakija nočču skanali, i viazie da mahilnika.
Dalej vyśvietliŭ, što kormiać parasiat nie ŭłasnymi kambikarmami, a atrymlivajuć ich pa błacie na Vaŭkavyskim kambikormavym zavodzie. Samoha dyrektara na miescy nie akazałasia, bo jon kinuŭsia ŭ Rastoŭskuju vobłaść, kab jašče adzin «pieradavy» vopyt pieraniać: Šaviałucha jamu davioŭ, što tam trymajuć śviniej i parasiat uvohule ŭ namiotach, i nie treba budavać žyviołahadoŭčyja kompleksy.
Karaciej, napisaŭ ja artykuł pad nazvaj «Spłošnaja lipa».
Redaktar «Sielskoj haziety» Andrej Daniłavič Kołas pačytaŭ: «Što ž, ja adčuvaŭ, što nie taho pasłaŭ». Ja pačakaŭ kolki dzion, artykuł nie drukujuć. I ja, ničoha nie kažučy redaktaru, pajšoŭ u CK. Padrabiaznaści skasuju, ale dajšoŭ ja spačatku da sakratara CK pa ideałohii Kuźmina, potym — da hałoŭnaha pamočnika pieršaha sakratara Krukava, a zatym i da samoha Mašerava. Jon ździviŭsia: taki małady chłopiec, a bjecca tak surjozna. Paśla jaho ŭmiašańnia artykuł nadrukavali. A Šaviałuchu, darečy, Mašeraŭ raskusiŭ i šturchanuŭ z respubliki.
Takich prykładaŭ ja mahu pryvieści sotni, a ty kažaš, što lohkija časy byli. Sapraŭdny žurnalist, u jakuju b epochu jon ni pracavaŭ, pavinien być jak bajcovy sabaka. Hałoŭnaje — viedać, kaho prycisnuć, za što i kali.
— Iosif Paŭłavič, vy pracavali i ŭ dziaržaŭnych vydańniach, i ŭ niezaležnych. U čym roźnica?
— Mnie škada, što ŭ Biełarusi hetaja roźnica asabliva zaŭvažnaja. A jaje, pa sutnaści, naohuł nie pavinna być. Voś siońnia BiełaPAN źviarnuŭsia da adnoj publikacyi 1989 hoda ŭ «Sovietskoj Biełoruśsii» — «Nacionalnyje simvoły Biełarusi: narod i istorija». Heta byŭ pieršy aśvietnicki materyjał pra nacyjanalnuju samaśviadomaść. Jaho aŭtar, Michaś Tkačoŭ, znakamity navukoviec, nie byŭ upeŭnieny, što dziaržaŭnaja ahulnanacyjanalnaja hazieta nadrukuje taki artykuł. Jon užo chacieŭ zabrać jaho z redakcyi, ale ja adhavaryŭ, skazaŭ, što treba pačakać. I my nadrukavali. Pamiataju, hałoŭny redaktar Alaksandr Kandratavič Zinin, adjazdžajučy ŭ kamandziroŭku, skazaŭ mnie: «Ja źjedu, a ty chucieńka artykuł ciskani». Jon viedaŭ, što praściej budzie potym abaranić namieśnika pierad biuro CK, čym samomu ŭtrymacca. Ale ŭsio abyšłosia.
Jak bačycie, i ŭ tyja časy možna było prarvać infarmacyjnuju błakadu. Kali ŭ žurnalista było imknieńnie, jon znachodziŭ mahčymaści havaryć praŭdu.
«Da maich palcaŭ nie prylipła nivodnaja kapiejka!»
— Ci praŭdu kazali, što ŭ pačatku 90‑ch redaktar «Narodnaj haziety» Siaredzič usim svaim supracoŭnikam kvatery pavybivaŭ?
— Ja dumaju, što kožny kiraŭnik pavinien dumać nie tolki pra toje, što drukujecca na staronkach vydańnia, nie tolki pra svaju ŭłasnuju karjeru, a pierš za ŭsio pra ludziej. Kali heta było mahčyma, ja sapraŭdy dapamahaŭ vyrašać žyllovyja pytańni.
Pamiataju, jak jašče ŭ «Sovietskoj Biełoruśsii» vybivaŭ kvateru zahadčyku adździeła partyjnaha žyćcia Siarhieju Śvierkunovu, zaraz jon hałoŭny redaktar «Viačerniaha Minska». U ich z žonkaj Volhaj naradziłasia dzicia, a z žyllom byli prablemy.
Dyk ja vyrašyŭ praz harkam partyi dziejničać, bo praz hetuju ŭstanovu my «nie prabivali» jašče nivodnaj kvatery. Ja pieršaha sakratara Tarazieviča zmoram braŭ: Siarhieja pakinuŭ u pryjomnaj, a sam vyrašyŭ nie vychodzić z kabinieta, pakul nie atrymaju stanoŭčaha vyniku. I jon nie vytrymaŭ majho naporu. Padniaŭ trubku, pazvaniŭ u CK, zaručyŭsia tam padtrymkaj. My ź Siarhiejem kulaj prylacieli ŭ redakcyju, zrabili patrebnuju papierku, potym — na podpis u CK, adtul — u harkam. A dni praz try Śvierkunovym vydzielili kvateru na Mahiloŭskaj.
Ja heta da čaho?
Treba ludziam stvaryć umovy dla žyćcia, tady jany i pracavać buduć dobra.
Kali my padymali «Narodnuju hazietu», ja pastaviŭ pytańnie pierad Viarchoŭnym Savietam, kab dapamahli supracoŭnikam z žytłom. A kali tyraž vyjšaŭ na 500 tysiač, to hrošaj užo ŭ samoj haziety było stolki, što my mahli i sami budavać kvatery.
Darečy, na mianie ledź kryminalnuju spravu nie zaviali za kvateru dla bresckaha karespandenta «Narodnaj haziety» Vasila Saryčava.
Kali mianie Łukašenka chacieŭ skinuć z redaktarstva, nackavali na mianie reviziju. Revizory ŭbačyli, što my pabudavali kvateru ŭ Breście, ale nie ŭzhadnili hetaje pytańnie s Prezidyumam Viarchoŭnaha Savieta. A bieź ich, bačycie, nie mieli prava. Ja tady raśśmiajaŭsia — pajšli jany!.. Da maich palcaŭ nie prylipła nivodnaja kapiejka, ja nie dla siabie i nie dla svaich dziaciej budavaŭ hetuju kvateru. Potym, u nas jość dahavor z tym ža Saryčavym, dzie čornym pa biełamu napisana: kali jon nie adpracuje dziesiać hadoŭ u «Narodnaj haziecie», to praparcyjanalna nieadpracavanamu času zapłacić za kvateru. Heta było samaje značnaje złoŭžyvańnie maimi paŭnamoctvami.
Siońnia ja ŭžo nie mahu vybić kvatery svaim žurnalistam. Ale kłapačusia ab tym, kab jany prychodzili na pracu nie hałodnyja i kab chapała zarobku na dach nad hałavoj. Choć sam ja kaliści žyŭ navat na vakzale.
— Praŭda?
— Tak. Pryjechaŭ vučycca, a internat nie dali. Dyk ja na vakzale tydzień žyŭ, pakul mianie nie paškadavaŭ staršynia studenckaha prafkama Mikoła Drozd. Ja ž nie adrazu trapiŭ na stacyjanar, a pieravodziŭsia z zavočnaha na trecim kursie. U 1966 hodzie była reforma adukacyi, dva vypusknyja kłasy. Konkurs šalony. A tut niejki chłopčyk z paleskaj vioski pryjechaŭ pastupać na fakultet žurnalistyki. Pa konkursie ja nie dabraŭ adzin ci dva bały. A ŭ vieraśni byŭ jašče adzin patok dla zavočnikaŭ. Ja chucieńka viarnuŭsia dachaty, zavioŭ pracoŭnuju knižku i pastupiŭ na zavočnaje. Dva hady pravučyŭsia na zavočnym. Pracavaŭ u škole łabarantam, admyvaŭ prabirki ad chimreaktyvaŭ i kino vučniam pakazvaŭ. Potym u kałhasie pracavaŭ vyzvalenym sakratarom kamiteta kamsamoła, u mianie było 159 kamsamolcaŭ.
Adnojčy ja, jak sumlenny sakratar, pahruziŭ na hruzavik 30 dajarak i śvinarak i pavioz ich u Pinski rajkam kamsamoła, kab vyklučyć z arhanizacyi, bo jany ŭnioski ŭžo hod nie płacili.
Pieršy sakratar rajkama ledź prytomnaść nie straciŭ, kali ŭbačyŭ hetuju karcinu: «Jedźcie chutčej dachaty, pakul z rajkama partyi nichto nie ŭbačyŭ. Potym vyklučyš ich, pa adnym».
— Dyk vy byli pryncypovym navat u 17 hadoŭ?
— Mabyć, tak. Naša kamsamolskaja arhanizacyja była lepšaj u vobłaści. Naprykład, jedziem hulać u futboł z susiednim kałhasam. Chłopcam što treba? Kab u mašynie stajała chacia b dźvie skryni vina, pa 12 butelek u kožnaj. Kab potym pieramohu adznačyć. Idu da staršyni kałhasa, jakim u toj čas byŭ były dyrektar škoły, dzie ja vučyŭsia. Kažu: Mikałaj Vasiljevič, treba niejkuju kapiejčynu. Jon mnie prapanuje rubloŭ 50. Ja jamu — 150. Pačynajem tarhavacca, sychodzimsia na sotni. Usie zadavolenyja. Źbiraju chłopcaŭ, hulajem ad dušy ŭ futboł, vyjhrajem ci prajhrajem — nie nadta i važna. Potym u les, śviatkujem. Viečaram — u kłub, i da ranicy tančym.
U toj čas na mianie navat chacieli zavieści kryminalnuju spravu. Niejak prakładali ŭ nas vysakavoltnuju liniju, navieźli słupoŭ, raskidali pa vioskach. A my zrabili vializnuju tancplacoŭku, treba było śviatło da jaje padvieści.
Dyk my z chłopcami nočču paźbirali pa susiednich vioskach hetyja słupy, da ranicy ich ukapali, a na viečar zamovili arkiestr ź Pinska na ŭračystaje adkryćcio placoŭki.
Učastkovy paaburaŭsia, ale vykopvać tyja słupy nichto nie staŭ.
Roznaje było. Studentam hod pražyŭ u internacie pad proźviščam Viktara Navumienki, syna Ivana Navumienki. Nas u pakoi było šeść čałaviek, u tym liku budučy znakamity žurnalist Tola Kudraŭcaŭ. Jon byŭ ź niejkaj smalenskaj hłybinki, ale pavodziŭ siabie hetak, byccam vyjšaŭ z kniazioŭ ci z karaleŭskaj siamji. Na čaćviortym kursie jon prapanavaŭ: «Chłopcy, navošta nam dziažuryć pa prybiralniach, kali my možam naniać babku ź biuro pasłuh? Niachaj jana tydzień adździažuryć». Naniali. Na treci dzień nas vyklikajuć da prarektara, tady im byŭ Hieroj Savieckaha Sajuza Kirsanaŭ. Šybujem da jaho i bačym: u kabiniecie staić vializnaja skuranaja trafiejnaja kanapa. Kudraŭcaŭ zachodzić i na hetuju kanapu — chlop! Prarektar razzłavaŭsia strašenna: «Chto vam dazvoliŭ?!» A Tola jamu ŭ adkaz: «Luby kulturny čałaviek spačatku zaprašaje sieści».
Paśla čaho, zrazumieła, z nami ŭžo razmaŭlać nie stali, my kulaj vylecieli ŭ kalidor. A pakul my viartalisia ŭ internat, dyk nas užo pavodle zahadu ŭsich adtul vysielili. Mnie pašancavała, što syn Ivana Navumienki ad pieršaha šlubu, Viktar, jaki vučyŭsia na fizfaku, jakraz ažaniŭsia i pajšoŭ z žonkaj na pryvatnuju kvateru. A ja paprasiŭsia pažyć pa jaho dakumientach. My byli ź im kvołyja, tamu pad vyhladam fizika ja pražyŭ u internacie ceły hod.
«Łukašenka abiacaŭ pryjechać z samahonkaj»
— Vam daviałosia šmat dzie papracavać. Jakaja redakcyja zaraz uspaminajecca čaściej za ŭsio?
— «Sovietskaja Biełoruśsija». Jaki tam byŭ redaktar! I jak mnie siońnia jaho niestaje! A «Narodnaja hazieta»… Peŭny čas my mieli pamiaškańnie ŭ Domie ŭrada. Heta była adzinaja redakcyja za ŭsiu historyju biełaruskaj žurnalistyki, jakaja rabiła hazietu ŭ Domie ŭrada. Čamu tam? Tamu što nas chacieŭ «pryłaščyć» chitry Viačasłaŭ Francavič Kiebič. Jon dumaŭ, što ja jak deputat stanu bolš miakki i jak redaktar budu na vačach. Moj pakoj byŭ toj samy, u jakim raniej siadzieŭ Šuškievič. Žurnalisty zajmali taksama dobryja kabiniety. Valera Drazdoŭ, jaki vioŭ tematyku ŭrada, atrymaŭ kabiniet u tym kryle, dzie ŭrad i znachodziŭsia.
A ŭ Drazdova była zvyčka dniom vypić i paspać. Dyk jahony chrap tady raznosiŭsia na ŭvieś Dom urada. Prybiahajuć da mianie čynoŭniki: «Tam vaš chłopiec tak chrapić! Zrabicie što‑niebudź».
Adčyniaju kabiniet — na biełaj kanapie śpić Drazdoŭ.
Čaho tolki ni było! Ładzili «pikniki» na pracy z sałam i bulbaj. Hałoŭnaje było pranieści mima vachty čyhuny. Nu jak možna było nie adznačyć pieršy numar 16‑pałosnaj vialikaj haziety? U toj čas heta była ci nie revalucyja.
— A ci pamiatajecie svaju pieršuju sustreču z Alaksandram Ryhoravičam Łukašenkam?
— Heta było jašče da «Narodnaj haziety», ja tady pracavaŭ u «SB» namieśnikam redaktara. Razdajecca zvanok druhoha sakratara CK Kampartyi Biełarusi Mikałaja Ihrunova: «Ty viedaješ, što my adkapali samarodka? Pieršy sakratar CK Sakałoŭ i sakratar pa sielskaj haspadarcy Dziemianciej patelefanavali tolki što sa Škłoŭščyny. Jedź i ty jak były ahrarnik u saŭhas «Haradziec». Tam dyrektar Alaksandr Łukašenka vyvodzić sielskuju haspadarku Biełarusi na šyroki prastor — ukaraniaje mietad haspadarčaha raźliku». Samo pa sabie heta było novym, ale jany tady hałoŭnaha nie zrazumieli: kali zastajecca saŭhas, a heta ničejnaja ŭłasnaść, ty choć sto roznych schiem prydumaj, adnak jany nie buduć pracavać.
My pajechali z fotakoram Alaksandram Šablukom u Škłoŭ. Heta byŭ 1988 hod. Akramia nas u rajon pryjechała jašče cekoŭskaja hrupa, kab taksama napisać pra pieradavy vopyt. Ja prapanavaŭ Alaksandru Ryhoraviču: niachaj fotakarespandent zrobić dobry panaramny zdymak, a materyjał my napišam, kali paznajomimsia z cekoŭskaj daviedkaj. Z
dymak, darečy, dobry atrymaŭsia: staić šmat narodu, a napieradzie, jak małady Lenin, pravadyr Alaksandr Ryhoravič.My jaho na ŭsie vosiem słupkoŭ na pieršaj pałasie haziety i pastavili. A jak praciah — publikacyju Łukašenki. Jon pryjazdžaŭ jaje vyčytvać, padchapiŭ mianie pad ruki, radasny. Ščyruju padziaku redaktaru taksama vykazaŭ. Skazaŭ, što «ŭ nastupny raz, chłopcy, pryjedu z butelkaj samahonki». Ale nie pryvioz.
A kali jon zdymaŭ mianie z pasady, dyk tłumačyŭ majmu kalektyvu, što, maŭlaŭ, «chaču vyratavać Siaredziča, bo heta toj čałaviek, jaki adyhraŭ u maim losie značnuju rolu. Ale ja pavinien jaho vyratavać, tamu što jon apynuŭsia ŭ pałonie paźniakoŭcaŭ, BNF i inšych».
— A ŭsio ž taki za što zdymaŭ?
— Adčuvaŭ, što na svoj bok mianie nie pieraciahnie. Uviečary razdaŭsia telefonny zvanok: «Vas biespokoit adjutant priezidienta Riespubliki Biełaruś. Priezidient prihłašajet vas zavtra v 8 časov utra na vstrieču». Ja adrazu zrazumieŭ, što heta budzie apošniaja razmova. Ja patelefanavaŭ Miečysłavu Hrybu z prapanovaj na 7 hadzin ranicy sklikać prezidyum Viarchoŭnaha Savieta, kab vypracavać peŭnuju taktyku, abaranić mianie jak redaktara. Ja da taho nie raz na prapanovu pakinuć kresła redaktara «Narodnaj haziety» adkazvaŭ prezidentu, što na pasadu mianie pryznačyŭ Viarchoŭny Saviet, jamu mianie i zvalniać. Ale Hryb sa snu tak i nie spadobiŭsia na taki kardynalny krok. Słovam, ja pajšoŭ ranicaj da Łukašenki. A jon trymaje dźvie papiery: adnu z ukazam ab maim vyzvaleńni ad pasady, a druhuju — čystuju.
Ja faktyčna moh sam vybirać sabie lubuju inšuju pasadu. Ale syści z redaktarstva?! Ja admoviŭsia, i Łukašenka adkinuŭ čysty list, i tut ža ŭkaz padpisaŭ, byccam «Narodnaja hazieta» raskołvaje hramadstva… Ja vyjšaŭ, patelefanavaŭ Hrybu, skazaŭ, što ŭ ich bolš niama redaktara, a chutka nie budzie i haziety. Tak i adbyłosia.
— Iosif Paŭłavič, vy ž razumiejecie, što siońnia prezident, kali b tolki zachacieŭ, lohka prychłopnuŭ by i «Narodnuju Volu». Čamu nie robiać hetaha?
— Siońnia kožny razumny čynoŭnik pavinien być mnie ŭdziačny ŭ tysiaču razoŭ bolej, čym lubomu majmu kalehu ź dziaržaŭnaj haziety. Niezaležnyja srodki masavaj infarmacyi — heta dla ich hłytok śviežaha pavietra. My mnohim raspluščvajem vočy. Razumnyja čynoŭniki molacca siońnia na «Narodnuju Volu» i na taho ž Siaredziča. My što, vorahi svajoj krainy? My što, chočam horš zrabić?
Kali b zaŭtra «Narodnaja Vola» vyjšła tyražom 700 tysiač, nam było b, zrazumieła, ciažej. Z takim tyražom my b raspluščyli vočy nie tolki čynoŭnikam, ale i tamu elektaratu, jakomu daŭnym‑daŭno načapili ružovyja akulary. Ale ž takim tyražom nam nichto nie daść vyjści, bo lubaja ŭłada baicca zhubić svajo miesca. Ja tak liču: historyja pakaraje siońniašniuju ŭładu nie za spaźnieńnie ź niejkimi reformami, a za rasčałaviečvańnie čałavieka. Za toje, što jany pierakryli kisłarod niezaležnym srodkam masavaj infarmacyi, svabodnamu słovu. Savieckaja prapahanda ŭ paraŭnańni ź siońniašniaj i blizka nie stajała. Ja ž pamiataju, jakoj była hazieta «SB» u saviecki čas i što takoje «SB» siońnia, jakim było telebačańnie Hienadzia Buraŭkina i što takoje telebačańnie Zimoŭskaha. Raniej u asnovie dziejnaści žurnalistaŭ usio ž taki lažała tvorčaść. Ideałohija prysutničała, ale nie takim aktyŭnym čynam. A siońnia ideałahičnyja «tanki» prosta naprałom pruć!
— Ci padtrymlivajecie stasunki sa svaimi kalehami ź dziaržaŭnych ŚMI? Ź siońniašnim hałoŭnym redaktaram «Sovietskoj Biełoruśsii» Paŭłam Izotavičam Jakubovičam, naprykład?
— Apošnija dva hady amal nie padtrymlivajem, bo zrazumieli: ja nie mahu pieraciahnuć jaho ŭ svaju «vieru», a jon mianie — u svaju. Ale ž niekalki chvilin tamu jon patelefanavaŭ mnie i pavinšavaŭ ź jubilejem.
— Čaho, na vaš pohlad, nie chapaje sučasnym ma‑ładym žurnalistam?
— Mnie chaciełasia b, kab bolš samaachviarnaści było ŭ žurnalistycy. Choć mianie za heta maładyja žurnalisty i krytykujuć, havorać, što «Narodnaja Vola» z hetaj samaachviarnaściu padobnaja da haziety «Pravda» 1950‑ch hadoŭ, a nie da sučasnaha drukavanaha vydańnia, jakoje pavinna tolki infarmavać, a nie ŭviazvacca ŭ vajnu z uładaj.
— A vy nie zhodny?
— Zhodny. Tearetyčna ŭsio słušna. Ale ž treba ŭličvać, što siońnia ludzi nie atrymlivajuć infarmacyju ź dziaržaŭnych ŚMI, jany atrymlivajuć tolki prapahandu. Značyć, pavinna być niejkaja alternatyva toj ža «Sovietskoj Biełoruśsii».
Tut my pavinny prajści peŭny aśvietnicki etap. Uvohule, dobra ŭžo toje, što «Narodnaja Vola» vyžyła ŭ toj čas, jak inšyja vydańni źnikli. Nam spoŭnicca 15 hadoŭ. Za hety čas my trojčy byli ŭ emihracyi — dva razy ŭ Litvie, i nie pa miesiacy, a pa pary hadoŭ. Bolš jak try hady drukavalisia ŭ Smalensku. Jość u nas numar haziety, jaki prajšoŭ pałon i dzie byli nadrukavany ŭsie vystupleńni Kazulina. Numar aryštavali na miažy, kali my jaho vieźli sa Smalenska, pratrymali ŭ Viciebsku dva hady, a potym milicejskaje načalstva samo ź Viciebska pryciahnuła hetyja 300 tysiač ekzemplaraŭ u našu minskuju redakcyju.
— Vam dvuchmoŭje ŭ haziecie nie zaminaje?
— Na žal, siońnia pierajści ŭ adzin momant tolki na biełaruskuju movu — heta, jak ni prykra kazać, aznačaje stracić častku čytačoŭ. Pierachodzić całkam na rasiejskuju movu taksama nie budziem, bo zhubim nacyjanalnuju ideju. Movu treba zachavać. I hazietu nieabchodna zachavać. Tamu na našych staronkach pakul dźvie movy.
«Jak mužčyna ja adbyŭsia»
— Iosif Paŭłavič, my tak padrabiazna pahavaryli pra vašy kvaternyja podźvihi dziela inšych. A jak pačuvajeciesia sami?
— Dyk mnie niama čaho chavać. Ja svaju kvateru atrymaŭ, kali pracavaŭ jašče ŭ «Sovietskoj Biełoruśsii». Razam ź Miaśnikovičam atrymlivali. Kvaterka była nie samaja horšaja, čatyrochpakajovaja, na Staravilenskim trakcie. A kali syn ažaniŭsia i na adnoj kuchni pačali dźvie žančyny taŭčysia, pajšoŭ paraicca da Jarmošyna, jaki tady byŭ namieśnikam mera Minska, jak by heta vyrašyć prablemu z nabyćciom asobnaj kvatery. U toj čas horad jakraz pačynaŭ pradavać žytło. Jarmošyn mnie paraiŭ ustupić u kaapieratyŭ i budavacca. Viarnuŭsia dachaty, raskazaŭ žoncy, my pajšli z šapkaj pa svajakach, naźbirali, kolki nie chapała. I pabudavali dvuchpakajovuju kvateru ŭ rajonie Viaśnianki, jana tady kaštavała tysiač šeść.
Syn ź siamjoj pierajechaŭ tudy. A ja chutka zaźbiraŭsia za horad.
Heta mianie Jakubovič padbiŭ.
Jon da mianie jašče ŭ 1992 hodzie prybieh, my tady razam pracavali ŭ «Narodnaj haziecie»: «Juzaf, Tarasava raźbirajuć!» A ja navat nie viedaŭ, dzie heta. Jakubovič patłumačyŭ: ad horada blizka, roza viatroŭ dobraja. Treba paprasić, kab dla «Narodnaj haziety» dali paru ŭčastkaŭ. Ja chucieńka napisaŭ list, i nam ź Jakubovičam dali pa ŭčastku na hary. Prachodzić paŭhoda, ja tudy pryvožu jakich piać błokaŭ, a Jakubovič užo pačaŭ budaŭnictva. Zima budoŭlu zamaroziła. Viasnoj kažu: «Paša, ty čaho nie źjaŭlaješsia dom budavać?» Akazałasia, jon užo pradaŭ hety ŭčastak i kupiŭ dom siarod chvojaŭ pad Ždanovičami, pobač z hienierałami. A ja nie spałochaŭsia ciažkaściej i ŭsio ž taki pabudavaŭ na hary dom ź biarvieńniaŭ. I pierajechaŭ žyć tudy. Dziesiać hadoŭ užo jak viaskovy žychar. I hetak zdaryłasia, što paśla piacidziesiaci mnie daviałosia zajmacca jašče adnym budaŭnictvam — budavać novuju siamju.
— Sivizna ŭ baradu, a čort u rabrynu?
— Nie, zusim nie tak. Kali b mnie chto skazaŭ, što paśla 50 u mianie budzie novaja siamja, cudoŭnaja dačka, jakoj siońnia ŭžo šeść hadoŭ, ja b nie pavieryŭ. Złom, histaryčny złom! Voś što takoje žyć na histaryčnym złomie!
Žonka, kali daviedałasia pra hety ŭčastak, adrazu zajaviła: «Ty durań. Navošta tabie hety ŭčastak? Ja ŭ viosku nie pajedu». A ja budavaŭ nie katedž, a zvyčajnuju biełaruskuju chatu. Zakazaŭ zrub na Paleśsi, pryvioz siudy, sabraŭ.
I ŭsie hetyja hady, pakul ja chadziŭ ź siakieraj vakoł taho doma, Śvieta, pieršaja žonka, kazała, što nie pajedzie. Ja dumaŭ, što heta — aby havaryć… A jana pajšła na pryncyp. I voś nabližajecca majo 50‑hodździe, ja źbirajusia tryvała pierabracca ŭ viosku i pytajusia: «Chto jedzie sa mnoj?»
Syn i niaviestka havorać, što dzieci maleńkija, u horadzie im lepiej — paliklinika, sadok, škoła. A žonka znoŭ: «Nie pajedu!»
Prajšoŭ čas. Ja ŭžo tam svoj jubilej adznačyŭ, navasielle zrabiŭ. I ŭ rešcie rešt daŭ žoncy čas na pierajezd. Ja tady Jakuboviča nie raz uzhadvaŭ: mianie padbiŭ, sam źbieh, a ŭ mianie ciapier razburajecca siamja praz hetaje pierasialeńnie.
Prajšło z paŭhoda. Śvieta tak i nie pierajechała…
A ja sustreŭ dziaŭčynu, Natašu. U jaje siamji nie było. Siabry nas paznajomili. Jana maładziejšaja za mianie na 15 hadoŭ. Ja ŭsio paziraŭ na jaje: pryhožańkaja, dobraja.
I kali ja ŭžo atrymaŭ prava być svabodnym ad pieršaha šlubu, tady spytaŭ u jaje: «Nataša, ty nie suprać, kali my pabudujem z taboj novuju siamju?» Jana zhadziłasia. A tut praz tydzień pryjazdžaje maja pieršaja žonka z usimi manatkami: «Ja budu tut žyć». A ja ž užo paabiacaŭ Natašy, i jana ŭžo zajmajecca ŭładkavańniem chaty. Što rabić? Admovicca — ty svołač. Admović pieršaj žoncy — u jaje vačach taksama svołač. Ja skazaŭ: «Śvieta, chto pieraškadžaŭ tabie pierajechać da mianie paŭhoda tamu? Ciapier ja pierad taboj nie niasu nijakaj maralnaj adkaznaści. My vychavali syna, bolš dziaciej niama. Ty darosły čałaviek, u ciabie jość kva
tera. Usio, ja padaju na razvod, tamu što daŭ słova inšamu čałavieku». Tydzień byŭ verchał. Och i ciažka było! Heta siońnia ŭsio ŭładkavałasia, i ja zadavoleny, što mienavita hetak usio zdaryłasia. I my sustrakajemsia siońnia cyvilizavana, cicha. Na dušy ŭ kožnaha svajo, ale ž usio prystojna.
— Dačku nie strašna było naradžać u takim uzroście?
— Nu, 50 ź lišnim hadoŭ — heta ž jašče nie kaniec žyćcia. Maja zadača — pastavić dačku na nohi. Jašče dziesiać hadoŭ — i jana amal darosły čałaviek. A kali maci maładziejšaja, to budzie jašče padtrymkaj i dla maci. Časam byvaje, što nielha dać dziciaci i za sorak hadoŭ sumiesnaha žyćcia toje, što možna dać za tyja ž 15—20 hadoŭ. Dumaju, Boh daść mnie jašče pažyć. Ja zadavoleny, što siońnia jak mužčyna adbyŭsia, tamu što jość syn i jość dačka, jość dom i jość sad, jość žonka i jość hazieta.
— Čym žonka zajmajecca?
— Jana zajmajecca vychavańniem dački. I vyrašyła atrymać druhuju adukacyju, tolki što zakončyła narhas.
— A syn vas nie asudziŭ?
— Nie. U nas usio adkryta było, Rusłan viedaŭ situacyju. Jon, darečy, pradaŭ našu čatyrochpakajovuju kvateru i kupiŭ niedabudavany katedž u Tarasavie. Niedaloka ad nas žyvie.
«Siaredzič usio žyćcio pryziamlajecca na łapki»
— Iosif Paŭłavič, daŭno chacieła vas spytać pra historyju z Peziaj Čizderiasam. Heta praŭda ci lehienda?
— Pieršy raz čuju! Raskažy! Cikava pasłuchać.
— Razmova pra vaš pieršy materyjał u rajonnaj haziecie. Chodzić takaja lehienda, što vy ŭsio dumali, jak jaho padpisać: Iosif Siaredzič? Jazep Siaredzič? Padpisali: «Jazep Siaredzič». A linatypistka nabrała naadvarot. I vyjšła ŭ haziecie — Pezia Čizderias.
— Vo dajuć! Chto ž heta skłaŭ takuju lehiendu? Ja tak razumieju, toj, chto choča nackavać ščyrych biełarusaŭ na «jaŭreja» Siaredziča. Ale ž Jazep Siaredzič nikoli jaŭrejem pa nacyjanalnaści nie byŭ. Ja paleski chłopiec. Voś ad taho, što žurnalist Siaredzič, kali spatrebicca, moža dziesiać jaŭrejaŭ ašukać, nie admaŭlajusia. Heta pryrodny dar. Kažuć, pacuka jak ni kidaj u ścienu, jon usio adno na łapki pryziamlicca. Tak i Siaredzič usio žyćcio pryziamlajecca na łapki.
— Na piensiju nie źbirajeciesia?
— Jakaja piensija?! Pakul ja žyvy, nichto nie adbiare ŭ mianie prava pracavać. Nie budu ja hazietu vydavać — sad padymu. Nie budzie sadu — jašče adzin dom pabuduju. Nie pabuduju dom — dzicia naradžu.
— Niaŭžo nie stamilisia?
— Stamiŭsia. I kali b źmianiłasia situacyja, z zadavalnieńniem pieradaŭ by hazietu ŭ nadziejnyja ruki. Ale kab ja byŭ upeŭnieny, što jaje nie prychłopnuć. Nielha dapuścić, kab paciarpieli ludzi, kalektyŭ.
«Narodnaja Vola» i tak vyžyvaje nasupierak «zdarovamu» sensu. U takoj situacyi, jak kazali zamiežnyja kalehi, nie vyžyvajuć. Mabyć, my nasamreč žyviem i pracujem nasupierak šmatlikim ciažkaściam i pieraškodam.
Kamientary