Vydaviectva «Januškievič» vydała «Źziańnie» Styviena Kinha — pieršy aficyjny pierakład znakamitaha aŭtara na biełaruskuju movu. Ja z tych ludziej, chto nie maje ŭnutranaj patreby kazytać sabie niervy. Ja nie hladžu filmaŭ žachaŭ i nie čytała raniej takoj litaratury, bo prosta nie lublu i nie chaču bajacca, piša Zosia Łuhavaja. Jak jana ŭspryniała novuju knihu?
U maładości ja staviłasia da hetaha aŭtara hrebliva. Paźniej ja daviedałasia, što Kinh — nie taki ŭžo i prosty, ale jamu duža nie pašancavała ź pierakładami na rasiejskuju movu. Znaŭcy kazali, što Kinh piša kali nie daskanała, to vielmi jakasna, ale kab acanić, treba čytać jaho ŭ aryhinale. Ja heta zapomniła, adnak patreby čytać «karala žachaŭ» usio adno nie adčuvała.
Tamu toje, što ja pračytała «Źziańnie», — całkam zasłuha pierakładčycy Nasty Karnackaj i vydaviectva «Januškievič». Ale nie mahu skazać, što radaja hetamu dośviedu i što adkryła dla siabie novaha piśmieńnika, jakoha budu čytać. Nie, ja amal upeŭnienaja, što heta pieršaja i apošniaja kniha Kinha ŭ maim čytackim žyćci. Spadar aŭtar prymusiŭ mianie niekalki dzion adčuvać siabie tak, jak ja b nie chacieła siabie adčuvać. Ale davajcie pra ŭsio pa paradku.
U centry apovieda maładaja siamja: univiersitecki vykładčyk i pierśpiektyŭny małady piśmieńnik Džek Torens, jahonaja žonka Uendzi i 5-hadovy syn Deni. Vyhladaje ŭsio niakiepska, ale jość niuans: Džek — ałkaholik, jaki nie tak daŭno kinuŭ pić.
Praz pjanstva jon straciŭ pracu i ciapier, kab niejak vypłyć, zhadziŭsia na prapanovu ad bahataha siabra: papracavać nahladčykam hatela ŭ Skalistych harach. Hatel znachodzicca na takoj vyšyni, što ŭzimku da jaho niemahčyma dabracca, i z kastryčnika pa maj jon nie prymaje haściej. Adnak kab budynak nie psavaŭsia ciaham zimy, patrebny chtości, chto budzie padtrymlivać pracu aciaplalnych katłoŭ i sačyć za ahulnym stanam hatela. Džek zhadžajecca, spadziejučysia dapisać pjesu, a moža i pačać vialikuju knihu. Da taho ž heta mahčymaść pieračakać, zarabiŭšy hrošy na siamju, i paśla pasprabavać viarnucca da vykładańnia.
«Ja nie vieryŭ, što ja ałkaholik», — padumaŭ Džek… Tolki nie ja, ja mahu spynicca ŭ luby momant. Nočy, jakija jon i Uendzi pravodzili ŭ roznych łožkach. «Słuchaj, ja ŭ paradku». Pamiatyja kryły mašyny. «Dy možna mnie sieści za styrno». Jaje ślozy ŭ vannym pakoi. Naściarožanyja pohlady kaleh na luboj viečaryncy, dzie padavali ałkahol… Pavolna prychodziła ŭśviedamleńnie: jaho abmiarkoŭvajuć…»
Adnak «Avierłuk» — nie prosta hatel u harach. Heta hatel, dzie ŭzimku ty adrezany ad usiaho śvietu i nie maješ mahčymaści prosta spuścicca ŭ bližejšyja miastečki na mašynie. Bolš za toje, heta hatel, jaki maje bahatuju i zmročnuju historyju. Jon žyvie niejkim paralelnym žyćciom. Džek sa svajoj raschistatanaj psichikaj ałkaholika traplaje pad upłyŭ zahadkavaha miesca, što stanovicca niebiaśpiečnym i dla jaho, i dla jaho siamji.
«Džek nie ličyŭ siabie sukinym synam. Jon nie ličyŭ siabie złym. Jon zaŭsiody ličyŭ siabie Džekam Torensam, vielmi dobrym chłopcam, jakomu prosta treba navučycca kiravać svaim charaktaram, kab nie było biady. Hetak ža jamu treba było navučycca davać rady svajmu pjanstvu. Ale jon byŭ jak emacyjnym ałkaholikam, tak i fizičnym — biez sumnievu, jany abodva byli źviazanyja dzieści hłyboka ŭsiaredzinie jaho, kudy lepš nie zazirać».
Maleńki syn Džeka — nadzvyčaj raźvity dla svajho ŭzrostu chłopčyk. I navat bolš: jon moža adčuvać emocyi i ŭhadvać dumki svaich baćkoŭ i navat inšych ludziej. Časam jon bačyć, što było i što budzie, nie zaŭsiody adroźnivajučy pieršaje ad druhoha. Hetyja zdolnaści adzin z hierojaŭ knihi nazavie «źziańniem». Adoranaść Deni mocna paŭpłyvaje na ŭsio, što adbudziecca ź siamjoj pad čas ich žyćcia ŭ «Avierłuku».
«— Mały, ty źziaješ. Jarčej za usich, kaho ja sustrakaŭ u svaim žyćci. A mnie ŭ hetym studzieni spoŭnicca šeśćdziasiat hadoŭ.
— Ha?
— U ciabie jość zdolnaści… Ja zaŭsiody nazyvaŭ ich źziańniem. Maja babula taksama tak nazyvała. U jaje jano było. U dziacinstvie, kali byŭ jak ty, my siadzieli na kuchni i doŭha razmaŭlali, razmaŭlali ni słova nie havoračy».
Kinh padychodzić da svajoj historyi i svaich hierojaŭ nadzvyčaj hruntoŭna. U peŭny momant ja złaviła siabie na dumcy, što kniha moža być daviednikam pa amierykanskim žyćci ŭ 70-ja hady. Što b ni trapiła ŭ pole zroku aŭtara, jon usio padrabiazna apisvaje: kvateru Džeka i Uendzi, dvor, u jakim bavić čas mały Deni, cacki i hulni chłopčyka-daškolnika, ścipłuju ježu, stareńki «Falksvahien-žuk», ałkahol, jaki Džek pje ź siabram. Kinh u detalach raskazvaje navat toje, jak zrabić mižharodni zvanok z telefonnaj budki.Toje ž tyčycca dziejańniaŭ i navat dumak ledź nie kožnaha z bolš-mienš značnych hierojaŭ!
Časam u mianie było žadańnie abvinavacić Kinha ŭ hrafamanii — nastolki jon šmatsłoŭny. I kali b jamu nie ŭdavałasia tak dobra apisvać rečaisnaść, jakuju jon stvaraje, i rabić svaich hierojaŭ takimi žyvymi, to ja b dakładna tak i zrabiła. Ale ja adčuvała, što
piša Kinh šmat, bo jamu padabajecca hety śviet i jon choča zrabić jaho maksimalna realistyčnym. Pry hetym knihu možna było b skaracić jak minimum na tracinu i, ja pierakananaja, jana nie stała b horšaj. Ale Kinh zanadta lubić svaich hierojaŭ, kab štości skaračać.
U peŭny momant jon padrabiazna raskazvaje pra pjesu, jakuju piša Džek Torens, pra staŭleńnie piśmieńnika da hierojaŭ. I heta, jak mnie padajecca, adpaviadaje staŭleńniu samoha Kinha da svaich piersanažaŭ:
«Zvyčajna jamu padabalisia ŭsie jaho piersanažy — i dobryja, i kiepskija. Jon byŭ rady im. Heta dazvalała jamu pasprabavać ubačyć usie ich baki i lepš zrazumieć ich matyvacyju. Jaho ŭlubionym apaviadańniem… byŭ tvor pad nazvaj «Małpa tut, Poł DeŁonh». U im raspaviadałasia pra piedafiła, jaki źbiraŭsia skončyć žyćcio samahubstvam u siabie ŭ zdymnym pakoi. Hvałtaŭnika zvali Poł DeŁonh, dla siabroŭ — Małpa. Małpa vielmi padabaŭsia Džeku. Jon spačuvaŭ dziŭnym patrebam Małpy, viedajučy, što Poł nie adziny, chto vinavaty ŭ troch zabojstvach sa zhvałtavańniem u svaim minułym».
Sam Kinh raskazvaŭ, što ŭ padmurku historyi — jaho ŭłasny dośvied. Adnojčy jany z žonkaj trapili ŭ hatel u Kałarada pry kancy siezona i akazalisia adzinymi pastajalcami. Paviačeraŭšy ŭ pustoj restaracyi, Kinh samotna błukaŭ u kalidorach hatela, a potym zazirnuŭ u biaźludny bar. Usio heta tak mocna ŭraziła piśmieńnika, što ŭnačy jamu pryśniŭsia žachlivy son pra trochhadovaha syna, jaki bieh pa hatelnych kalidorach. U knizie važnaje miesca zajmaje tema chatniaha hvałtu z boku mužčyny: jak u dačynieńni da žančyny, tak i da dziaciej. Kinh kazaŭ, što ŭ toj pieryjad jon byŭ baćkam dvuch małych dziaciej, jakija časam vyklikali ŭ jaho nie samyja pryjemnyja emocyi i reakcyi. Kniha stała prastoraj, kudy jon skiravaŭ svaju ahresiju.
Adnosiny pamiž Džekam i Uendzi napraŭdu vielmi realistyčnyja i składanyja. I, napeŭna, užo z adnaho hetaha mahła b vyjści vartaja ŭvahi siamiejnaja drama, ale aŭtaru hetaha mała. Jon dadaje mistyčny składnik, i ŭ hateli pačynajuć adbyvacca žachlivyja i nievytłumačalnyja padziei.
«Ja nie viedaju čamu, ale, pa-mojmu, usio drennaje, što kali-niebudź adbyvałasia ŭ hetym miescy, dahetul lažyć tut, jak abrezki paznohciaŭ abo kaziaŭki, jakija niejki paskuda tolki što vycier ab kresła. Nie viedaju, čamu jano adbyvajecca tolki tut, ja dumaju, drennaje zdarajecca amal u kožnym hateli ŭ śviecie, a ja rabiŭ u mnohich ź ich i nidzie nie mieŭ prablem. Tolki tut».
Ja z tych ludziej, chto nie maje ŭnutranaj patreby kazytać sabie niervy. Ja nie hladžu filmaŭ žachaŭ i nie čytaju takoj litaratury, bo prosta nie lublu i nie chaču bajacca. Lublu realistyčnyja dramy i z pryjemnaściu čytaju fentezi (nie časta i nie šmat, ale zahłyblacca ŭ alternatyŭnyja suśviety byvaje vielmi navat choraša). Ale voś hetaje spałučeńnie žyćciovaj dramy i mistyki mianie ŭvodzić u niejki vielmi niepryjemny stan, psujecca son, nastroj i apietyt. Kali b hetaja kniha była pamieram u 350-400 staronak zamiest amal 600, mahčyma, jana b nie paśpieła pryvieści mianie da takoha samaadčuvańnia, inšyja składniki ŭ knizie pieramahli b i ahulnaje ŭražańnie było b inšym. Ale Kinh nie prosta akunaje ŭ žachlivuju prastoru svaich fantazij, jon mocna chapaje za nohi i ciahnie na samaje dno. Uspłyvaješ ty tolki tady, kali pavietra amal skončyłasia.
Na žal ci na ščaście, taki adrenalin — nie dla mianie.
Što skazać u jakaści vysnovy? Kali vy lubicie knihi Styviena Kinha (asabliva, kali čytali ich tolki ŭ rasiejskamoŭnych pierakładach), to abaviazkova čytajcie «Źziańnie» pa-biełarusku! Bo pierakład, jaki zrabiła Nasta Karnackaja, a adredahavaŭ Siarhiej Šupa, — hruntoŭnaja i jakasnaja praca. Kali vy viedajecie tych, chto lubić Styviena Kinha, to abaviazkova padarycie im «Źziańnie» ci prynamsi rasskažycie, što ciapier možna pračytać lubimaha piśmieńnika i pa-biełarusku.
Ja ž, badaj, skonču na hetym znajomstva z pavažanym aŭtaram i nadalej budu trymacca ad jaho na dystancyi. Mahčyma, zrabiŭšy vyklučeńnie dla jaho knihi «On Writing: A Memoir of the Craft», što składajecca ź dźviuch častak — aŭtabijahrafii i paradaŭ tym, chto choča pisać knihi. Kažuć, što i toje, i toje — cikava.
U jakaści epiłoha — jašče adna cytata, z samaha apošniaha dyjałoha ŭ knizie. U joj Kinh daje ŭniviersalnuju paradu nam usim:
«Śviet žorstki, Deni. Jamu ŭsio adno. Jon nie nienavidzić nas z taboj, ale taksama i nie lubić. U śviecie adbyvajucca žudasnyja rečy, jakija nichto nie moža rastłumačyć. Dobryja ludzi pamirajuć strašna i pakutliva, pakidajučy tych, chto ich lubić, u poŭnaj adzinocie. Časam zdajecca, što tolki drennyja ludzi zaŭsiody zdarovyja i paśpiachovyja. Hety śviet nie lubić ciabie, ale ciabie lubić mama, i ja taksama… Heta tvaja praca ŭ takim žorstkim śviecie — zachoŭvać luboŭ i sačyć za tym, kab žyć dalej, niahledziačy ni na što. Źbiarysia ź siłami i prosta idzi napierad».
Styvien Kinh, «Źziańnie». Vydaviectva «Januškievič», 2024. Pierakłała z anhlijskaj movy — Nasta Karnackaja
Kamientary