Pjany źbivaŭ dziaciej u tym samym sadku, u jakim u časie majho aryštu nie addavali majho syna jaho babuli. Taja samaja zahadčyca Lilijana Strelskaja, akazvajecca, najmała na pracu byłoha zabojcu. Piša Iryna Chalip.
Kali mianie ŭ zale suda vyzvalili
Plavać mnie na toje, što adčuvała Strelskaja, kali ŭsio heta pačałosia. I havorka nie pra jaje. A pra toje, što
siońniašni biełaruski dziciačy sadok — heta takaja ž častka našaj złačynnaj sistemy, jak i ŭsie astatnija dziaržorhany. U dziciačych sadkach achova nie praduhledžanaja. Dziaciej achoŭvać nie treba, tamu što jany nie źjaŭlajucca supracoŭnikami Centrvybarkama.Kolki štychoŭ 19 śniežnia achoŭvali Dom urada? Kažuć, u centry horada ŭ toj viečar ich było kala vaśmi tysiač. Heta značyć, na darmajedaŭ, jakim ad akcyi da akcyi rašuča niama čaho rabić, akramia jak hučna psavać pavietra, va ŭłady hrošy jość. A na toje, kab pastavić pa achoŭniku ŭ kožny dziciačy sad — nie. I nijakija ŭpraŭleńni adukacyi, ministerstvy i inšyja čynoŭnickija rassadniki, kudy, darečy, prosta tak nie zojdzieš, ni razu nie zładzili skandał z patrabavańniem vydzielić biudžetnyja hrošy na achovu dziciačych sadkoŭ. Tamu što ich vychavancy pa ŭzroście jašče dalokija ad BRSM ci «Biełaj Rusi», a značyć, cikavaści dla ŭłady nie ŭjaŭlajuć.
I
ja radaja, što moj Dania bolš nie chodzić u hety dziciačy sadok.Mienavita pra jaho — pra syna — nastupny raździeł majho turemnaha dziońnika. I kali viarstaŭsia numar «Novaj haziety» z tekstam pra maich baćkoŭ i syna, u dziciačy sadok № 26 pryjšoŭ toj pjany vyradak. I ja nie mahła nie nahadać čytačam: havorka idzie pra toj samy sadok, dzie sprobie vykradańnia majho syna nichto i nie padumaŭ supraćstajać.
* * *
Samaje ciažkaje ŭ turmie — heta zabłakavać ułasnyja dumki pra siamju. Pasprabavać nie mučycca pytańniami «Jak jany tam, bieź mianie?» Nie malavać va ŭjaŭleńni strašnyja karciny rodnych, jakija płačuć. Nie ŭspaminać pra ich chvaroby. Nie zadavać samomu sabie pytańnia «A moža, nie varta było iści na płošču?» Nie bačyć ich u śnie, narešcie.
Na ščaście, u turmie ja tak i nie daviedałasia, što adbyvałasia z majoj siamjoj paśla našaha z mužam aryštu.Nie daviedałasia, što na nastupny dzień paśla našaha z mužam aryštu, kali ŭ chacie znachodzilisia maje baćki i tady jašče trochhadovy syn, poźnim viečaram u zamku pačaŭ pavaročvacca kluč. Samo saboj, jany nie vieryli, što heta my viartajemsia dadomu. Ale baćkam stała strašna: bo kali našy klučy ŭ śpiecsłužbaŭ, jany mohuć nie turbavać siabie zachavańniem choć by niejkich jurydyčnych pracedur. Jany mohuć prychodzić i sychodzić u luby čas sutak, i nijakaha pačućcia abaronienaści zamknutyja dźviery bolš nie dajuć. Dom razburyŭsia. Tamu što jaki ž heta dom, kali tudy adkryty dostup voraham?
U kvateru ŭvarvalisia vosiem čałaviek u cyvilnym i, nie źviartajučy ŭvahi ni na baćkoŭ, ni na syna, rassypalisia pa pakojach. Ich nie cikaviŭ kamputar — pieršaje, što šukajuć padčas pieratrusu. Značyć, jany šukali nie štości, a kahości. Paźniej mama vykazała zdahadku, što šukali našaha siabra Mikałaja Chalezina, mastackaha kiraŭnika «Svabodnaha teatra», jaki aktyŭna ŭdzielničaŭ u vybarčaj kampanii majho muža. Kola chavaŭsia, za jaho domam sačyli, i jamu ŭdałosia źbiehčy ź Biełarusi tolki ŭ navahodniuju noč — ležačy na padłozie mikraaŭtobusa.
Pieršy sihnał z voli pra toje, što z maimi rodnymi niešta nie tak, ja atrymała praz dva dni paśla aryštu. Mianie paviali na dopyt — jašče ŭ jakaści padazravanaj, — i advakat skazaŭ:
— Sa mnoj zaklučyŭ pahadnieńnie vaš baćka. A što, u jaho niadaŭna insult byŭ?
— Nie było ŭ jaho nijakaha insultu. A čamu vy tak padumali?
— Dyk chodzić jon niejak dziŭna, niaŭpeŭniena, byccam chadzić nie moža.
Tolki potym ja daviedałasia, što ŭ toj samy dzień, kali tata bieh, kab paśpieć u jurydyčnuju kansultacyju, u jaho adbyŭsia razryŭ siatčatki voka. I chadziŭ jon «dziŭna», tamu što nie moh pryvyknuć da svajho napaŭślapoha stanu. U studzieni jon pieranios try apieracyi, ale mnie pra heta nichto ničoha nie skazaŭ, a listoŭ nam nie prynosili. Zrešty, maje rodnyja ŭsio adno ničoha pra heta nie napisali b — prosta kab mnie spakajniej siadziełasia.
Ale samuju žudasnuju navinu ja daviedałasia 29 śniežnia, praz 10 dzion paśla aryštu, kali mnie vystaŭlali abvinavačańnie.Pryjšoŭ advakat i skazaŭ, što pa majho syna prychodzili pradstaŭniki orhanaŭ apieki i chacieli zabrać jaho ŭ maich baćkoŭ. Ale pakul jon doma. I ŭsio. Bolš nijakaj infarmacyi.
A bolš sa mnoj nijakich śledčych dziejańniaŭ nie adbyvałasia, mianie nie vyklikali na dopyty, i sustrecca z advakatam ja nie mahła. A prosta dla sustrečy z padabaronnymi našych advakataŭ u SIZA KDB nie puskali naohuł. Jany siadzieli kala biuro propuskaŭ cełymi dniami, ale im kazali, što niama volnych pakojaŭ. A my ničoha nie viedali pra toje, što adbyvajecca z našymi siemjami.
Pra toje, jak Daniu sprabavali vykraści ź dziciačaha sadka, napisali,
A vychavalniki i nianiečki tupa pašychtavalisia pa stojcy «śmirna», i ni adna nie skazała načalnicy: «Dy pajšła ty!»Cikava, hetaja ciotka, padobnaja da chrestamatyjnaj savieckaj bufietčycy, atrymała premiju za stratehičnaje myśleńnie? A vychavalnicy — za pasłuchmianaść
A dalej pačałosia piekła.I dobra, što ja pra heta nie viedała. Zhodna ź biełaruskim Siamiejnym kodeksam, na ŭstanaŭleńnie apiakunstva advodzicca paŭhoda. Ale jość tam adzin artykuł, jaki redka vykarystoŭvajuć, a tamu pra jaho nie viedajuć navat mnohija advakaty.
Tam napisana, što termin ustanaŭleńnia apiakunstva skaračajecca da adnaho miesiaca, kali baćki pamierli abo aryštavanyja. Zaŭvažcie, nie asudžanyja, a prosta aryštavanyja.Kali ŭličvać farmalna isnuju prezumpcyju nievinavataści, to luby aryštavany moža vyjści z turmy nie toje što praz paŭhoda, ale i zaŭtra, i praź miesiac. Ale
pavodle biełaruskaha zakanadaŭstva atrymlivajecca, što kali ty aryštavany — ty miarćviak.
Majoj mamie, jakaja adrazu ž napisała zajavu ab ustanaŭleńni apiakunstva, pradyktavali doŭhi śpis dakumientaŭ i papiaredzili: za hety miesiac treba sabrać mnostva daviedak pra zdaroŭje, abyšoŭšy ŭsich vuzkich śpiecyjalistaŭ, pryčym tolki ŭ rajonnaj paliklinicy — pa miescy žycharstva. Ja nie viedaju, jak iduć spravy ŭ Rasii z rajonnymi paliklinikami, ale ŭ Biełarusi ciaham miesiaca trapić na pryjom da ŭsich vuzkich śpiecyjalistaŭ niemahčyma. Pa kvitok da endakrynołaha, da prykładu, treba zapisvacca miesiacy za dva. Abyści ŭsich za miesiac było fizična niemahčyma.
I tut na dapamohu pryjšło toje, što zaviecca spahadaj i salidarnaściu.
Zahadčyk adździaleńnia palikliniki vadziła mamu pa kabinietach, i jaje ŭsiudy prymali biez zapisu. Zapluščvali vočy na niejkija spadarožnyja ŭzrostu dyjahnazy, kab nie ŭskładniać pryniaćcie rašeńnia kamisijaj pa apiecy. Mnohija zapisvali numary svaich mabilnych telefonaŭ i kazali: «Kali vam ci vašaj siamji spatrebicca dapamoha pa maim profili — telefanujcie».
Kali mama pryjechała ŭ psichanieŭrałahičny dyspansier brać daviedku pra toje, što nie staić na ŭliku, joj skazali: «Oj, u vašym uzroście my ŭžo prosta tak daviedak nie dajem, vam treba prajści kansultacyju śpiecyjalista». Mama pajšła na pryjom i była ŭražanaja, kali joj pakazali karcinku, na jakoj byli namalavany try kvietački i traktar, i spytali: «Što tut lišniaje?» Prykładna takoje ž zadańnie davali majmu synu, jaki taksama pavinien byŭ prajści pryjom u psichijatra. (Mamie i Daniu ŭrešcie vydali padobnyja zaklučeńni, što vysokim intelektam jany adno adnaho vartyja).
Naohuł, kali ščyra, majho syna vyratavała ad dziciačaha doma našaja siamiejnaja nianaviść da dziaržavy ŭ lubym abliččy: ad ŽESa da ŭrada.Kali b nie hetaja nianaviść, Daniu b nie pakinuli z babulaj. Sprava ŭ tym, što siem hadoŭ tamu ŭ majoj mamy vyjavili parok serca i zrabili składanuju apieracyju, paśla jakoj nastojliva raili aformić invalidnaść.
Invalidnaść davała ŭ tyja časy i prybaŭku da piensii, i roznyja lhoty. Ale mama skazała: «Biehać z papierkami? Stajać u čerhach pa daviedki? Kožny hod dakazvać kamisii, što za hety čas u mianie nie vyras pałymiany mator zamiest serca? Dy pajšli jany ŭ dupu!» I heta nas vyratavała. Tamu što invalidnaść adrazu ž vyklučaje čałavieka z pretendentaŭ na apieku.
Mama vydatna, darečy, siabie adčuvała ŭsie hetyja hady. A ŭ śniežni raptam — dakładniej, nie raptam — dobra zabyty sardečny prystup. Mama lehła na kanapu i pačała dumać:
«Kali vykliču „chutkuju“ — tyja paviedamiać u rajonnuju palikliniku, i mnie apiakunstva nie daduć, Dańku zabiaruć. Kali nie vykliču — mahu zdochnuć. Ale ž mahu i nie zdochnuć! A heta — užo šaniec».Jana vykarystała hety šaniec.
Darečy, amal toje ž samaje adbyłosia z majoj śviakroŭju Ałaj Uładzimiraŭnaj. Dźvie babuli damovilisia, što kali majoj mamie nie daduć apiakunstva, zajavu napiša śviakroŭ. Tak što joj taksama nielha było śviacicca ŭ «chutkaj dapamozie». I kali amal sinchronna sardečny prystup nakryŭ śviakroŭ, taja
Kali mama narešcie ź cichaj dryhotkaj adkryła dźviery apošniaha kabinieta — rajonnaha kardyjołaha, — toj skazaŭ:
«Vam treba prymać voś hety preparat». Mama adkazała: «Ja i tak jaho prymaju ŭvieś čas». Kardyjołah uśmichnuŭsia: «Viadoma, tamu što ŭ vas stenakardyja, pra jakuju ja ŭ zaklučeńni nie napisaŭ».
Uvohule, mamina daviedka pra stan zdaroŭja całkam mahła spatrebicca i dla atrada kasmanaŭtaŭ. Praŭda, hebjo čas ad času ŭkidvała žurnalistam dezu, i na infarmacyjnych sajtach źjaŭlalisia zahałoŭki nakštałt «Dziaržava ŭžo znajšła pryjomnuju siamju dla Dani Sańnikava». Maje kalehi pačynali telefanavać mamie i prasić prakamientavać apošnija naviny. Mama, u jakoj nie było kamputara, tamu što pieratrus prajšoŭ i ŭ jaje doma, naohuł nie viedała, pra što havorka. I pačynała telefanavać u orhany apieki, dzie joj kazali, što da kanca miesiaca ŭ jaje jość usie pravy, i pakul nichto šukać pryjomnuju siamju nie źbirajecca. A zaadno cikavilisia, ci chopić u jaje srodkaŭ na ŭtrymańnie ŭnuka.
Mama kazała:
— Dy jak vy naohuł možacie zadavać mnie takija pytańni?!
— A vy nie kryŭdujcie, — adkazała joj inśpiektar z apieki Antanina Druhakova, — u majoj pracy stanoŭčych emocyj nie byvaje. — I raskazvała, jak dniami adna babula była ščaślivaja, tamu što dla ŭnuka znajšli pryjomnuju siamju, i joj nie daviadziecca ciahnuć jaho na svaju piensiju.
— Kali nie chopić srodkaŭ, ja pajdu myć padłohu. Spraŭlusia, — adkazała maja mama, siamidziesiacičatyrochhadovaja Lucyna Bialzackaja, narodžanaja varšavianka.U trochhadovym uzroście jana cudam vyratavałasia z Varšaŭskaha hieta. Maja babula Hitel išła pieššu na Uschod da samaj miažy z SSSR i niesła mamu na rukach. Tak mama ŭratavałasia ad fašystaŭ.
Praź dziesiacihodździ jana hetak ža rvanułasia ratavać svajho trochhadovaha ŭnuka ad novych fašystaŭ. I ŭratavała. I kali b treba było, jana hetak ža zabrała b jaho na rukach kudy zaŭhodna, dalej ad svołačaŭ.
Mama, prabač mnie! Nie za Płošču, nie, — za padletkavaje chamstva i nierazumieńnie. Mamačka, ja lublu ciabie.
Kamientary