Biełaruska šukaje ŭ Polščy mužčynu-siabra svajmu siamihadovamu synu
U telehram-čacie «Baćki Biełastoka» źjaviłasia niezvyčajnaja abjava: žančyna šukaje mužčynu, jaki moh by stać siabram jaje siamihadovamu synu: pravodzić ź im čas, zajmacca «mužčynskimi spravami» i padavać dobry prykład. Z patrabavańniaŭ — uzrost 25-40 hadoŭ, vałodańnie biełaruskaj abo ŭkrainskaj movaj, adsutnaść škodnych zvyčak. Čas mužčyny biełaruska hatova apłačvać.
Žurnalistka Mostmedia.io źviazałasia z Valeryjaj Škodaj i daviedałasia, čamu jana vyrašyła raźmiaścić takuju abjavu, ci nie strašna joj i jak jana bačyć uzajemadziejańnie syna z čužym čałaviekam.
«Mama, ja ciabie nienavidžu»
Valeryja žyvie z dvuma dziećmi ŭ Biełastoku. Z baćkam siamihadovaha Cimafieja i čatyrochhadovaj Mirasłavy žančyna raźviałasia try hady tamu. Pavodle jaje słoŭ, mužčyna nie biare ŭdziełu ŭ vychavańni dziaciej i nie dapamahaje finansava.
— [Były] muž — ukrainiec. Zaraz jon žyvie va Ukrainie i nie moža vyjechać, dy i nie choča. Jon anijakim čynam nie ŭdzielničaje ŭ žyćci dziaciej: ni fizična, ni maralna, ni finansava. Ja ź imi pastajanna, i mnie padajecca, im heta ŭžo nadakučyła. Jašče ŭ nas jość biełaruskamoŭnaja niania, ale jana taksama žančyna, plus zajmajecca dvuma dziećmi adrazu, a syn patrabuje stoadsotkavaj uvahi.
Valeryja nie moža pravodzić ź Cimafiejem dastatkova času, tamu što zaniataja pracaj — kab u dziaciej byŭ dach nad hałavoj, ježa i adzieńnie. Apošnim časam žančyna stała zaŭvažać, što syn prajaŭlaje ahresiju ŭ adnosinach da jaje, da małodšaj siastry, a taksama ŭ škole i na dziciačych placoŭkach.
— Jon pačaŭ mocna ahresiravać: bje, abražaje i zadziraje inšych. Amal kožny dzień nastaŭnica raskazvaje mnie pra jaho pavodziny, a časam moža navat patelefanavać, kali ja na pracy, — raskazvaje žančyna. — Niadaŭna na placoŭcy na dvary jon pačaŭ kidacca na dziaŭčynku z kułakami za toje, što jana adabrała ŭ jaho lubimuju cacku. Jašče prysutničaje reŭnaść da małodšaj siastryčki, tamu joj taksama dastajecca: jana da jaho prosta dakraniecca, a jon u adkaz moža jaje plasnuć. A potym mnie kaža: «Mama, ja ciabie nienavidžu, nie lublu. Ty samaja drennaja mama ŭ śviecie. Siastryčku ja taksama nie lublu. Jana ŭvohule nie z našaj siamji: ty ŭziała jaje ź dziciačaha doma». Ja ź im razmaŭlaju, ale chapaje hetaha na dzień-dva, i tak pa kole.
Valeryja adznačaje, što Cimafiej — dosyć traŭmiravanaje dzicia, pakolki mnohaje pieražyŭ: razvod baćkoŭ, pierajezdy ź miesca na miesca i, jak śledstva, stratu siabroŭ i kamfortnaj dla siabie abstanoŭki. Žančyna źviartałasia da niekalkich psichołahaŭ, jakija paraili joj kancentravacca na ŭłasnym psichałahičnym stanie. Tak Valeryja stała pracavać nad saboj i ciapier bolš spakojna reahuje na isteryki syna, pačała razumieć jaho pačućci i emocyi.
«Było bačna, jak syn ciahniecca da mužčyn, jak jon prahnie ź imi parazmaŭlać»
Spačatku biełaruska chacieła prosta addać syna ŭ siekcyju, ale pryjšła da vysnovy, što heta nie najlepšaja ideja. Paličyła, što tam budzie dadatkovy kantrol i praviły, jakija treba budzie vykonvać, a Cimafiej suprać lubych pravił i śpiecyjalna budzie ich parušać. Da taho ž uvaha treniera budzie skancentravana na ŭsich dzieciach u hrupie, a nie tolki na synie Valeryi.
— Mnie chaciełasia b, kab hety čałaviek — «huviernior» ci prosta siabar — u volnaj abstanoŭcy baviŭ z synam čas. Kab jon nie vychoŭvaŭ jaho, nie ŭstaloŭvaŭ praviły i nie prymušaŭ štości rabić. Ja chaču, kab jany mahli prosta pajści pakatacca na rovarach, źjeździć na rybałku, schadzić na piknik albo prosta parazmaŭlać pra toje, što cikavić syna. Bo na samaj spravie syn — vielmi razumny chłopčyk. Jon cikavicca dynazaŭrami, kosmasam, žyćciom i śmierciu. Za dva hady ŭ Polščy ŭ nas było šmat znajomych i siabroŭ, i było vidać, jak syn ciahniecca da mužčyn, jak jon prahnie ź imi parazmaŭlać.
«Nie adpušču syna z kimści nieznajomym»
Valeryja chvalujecca, što na abjavu moža adhuknucca piedafił, ale ŭsio ž spadziajecca, što sutyknucca z hetym nie pryjdziecca.
— Kaniešnie, ja płanuju paznajomicca ź im sama, i niejki čas my budziem pravodzić razam doma, na dvary i na špacyry. Zrazumieła, što ja nie adpušču syna z kimści nieznajomym. Pakul jašče nichto nie adhuknuŭsia, ale spadziajusia, što heta budzie adekvatny čałaviek. Uvohule, ja maju siabra, jaki dobra stavicca da nas traich i lubić maich dziaciej.
Na praciahu apošniaha hoda jon byŭ z nami pobač, baviŭsia ź dziećmi. Dzieci jaho vielmi palubili. Ale ŭ jaho jość svajo žyćcio, i zaraz jon pierajechaŭ u inšy horad.
Ja synu adrazu skazała, što jon volny čałaviek i moža rabić toje, što choča. My adpuścili jaho dastatkova lohka, ale kantakt praciahvajem padtrymlivać. I, kaniešnie, my jamu vielmi ŭdziačnyja za ŭsio i zyčym jamu ŭsiaho najlepšaha. Takoha čałavieka ja jašče nie sustrakała.
Valeryja ličyć, što paznajomić mužčynu z synam nie budzie prablemaj. Cimafiej i Mirasłava pryvykli da taho, što ich mama — čałaviek tavaryski, tamu kali chtości pryjdzie da ich dadomu na kavu, kab paznajomicca, dla dziaciej heta nie budzie siurpryzam.
— Kali da nas chtości prychodzić u hości, ja naziraju za tym, jak hetyja ludzi pavodziać siabie s maimi dziećmi i ci ŭvohule prajaŭlajuć da ich intares. Potym pa dzieciach vidać, skłałasia ŭ ich niejkaje mierkavańnie pra hetaha čałavieka ci jany prosta pra jaho zabylisia. U mužčyny, [jaki b baviŭ z synam čas], mohuć być i svaje dzieci. Kali jon pryjdzie razam ź imi — heta budzie cudoŭna.
Valeryja hatova płacić za pasłuhi huvierniora pa 30 złotych za hadzinu. A taksama pakryvać dadatkovyja vydatki: kvitki, maroziva i hetak dalej.
Kamientary