«Mianie ŭžo viali ŭ aŭtazak, tamu mama ź siastroj pajechali sa mnoj». U Minsku zatrymali maci z dočkami-studentkami
Marta, Viktoryja i Jana Ščarbakovy
Siamja Ščarbakovych — maci Viktoryja i dźvie dački, Jana i Marta, — 8 hadzin praviali ŭ Zavodzkim RUUS paśla zatrymańnia na vulicy Čabatarova, piša Radyjo Svaboda.
Jana i Marta studentki. Jana vučycca ŭ Akademii muzyki ŭ Miensku. Marta — u kaledžy ŭ ZŠA. U niadzielu jany išli z kalonaj udzielnikaŭ «Maršu adzinstva» ad metro «Mahiloŭskaja».
«My išli z «Mahiloŭskaj» vialikaj kalonaj u niekalki socień čałaviek, — raskazvaje Jana. — Užo kala motaviełazavodu nas pačaŭ vyciskać AMAP sa ščytami. Ludzi vyrašyli pajści inšym šlacham, cichary za nami sačyli. Kali dajšli da kalca na «Traktarnym zavodzie», pabačyli dźvie vajskovyja mašyny, adtul vybiehła prosta vojska ludziej, vielmi šmat, i jany ŭsie pabiehli za nami».
Dziaŭčaty razam ź inšymi ŭdzielnikami apynulisia kala doma numar 9 na vulicy Čabatarova. Tam vajskoŭcy ŭziali ludziej u koła, ludzi stali ŭ sčepku, apaviadajuć jany. Marta i Jana stali z roznych bakoŭ sčepki.
«Da nas pieršymi AMAP padyšoŭ, my stali ŭ sčepku, žančyny zakryli mužčyn, tady žančyn stali žorstka šturchać, adnu pažyłuju žančynu schapili za hałavu, — kaža Marta. — Ludzi stali kryčać, u kahości pačałasia histeryka. Ja sprabavała žančyn supakoić i abaranić ad AMAPu».
«Padyšoŭ niejki načalnik, jaki nie pradstaviŭsia i skazaŭ, što kali vy budziecie sami zachodzić u aŭtazak, to vam ničoha nia budzie, — Jana raskazvaje, što adbyvałasia ź jaje boku. — Ale ludzi adkazali, što jany jamu nia vierać. Doŭha nas uhavorvali, zdymali na videa. Chtości pajšoŭ sam, a tych, chto zastavaŭsia stajać, stali žorstka zatrymlivać. Adnaho navat pad rebry ŭdaryli. Skazali, što dziaŭčat nia buduć zatrymlivać».
Adnoj staroj žančynie stała kiepska, i da jaje vyklikali chutkuju dapamohu.
Jana pazvaniła maci Viktoryi. Taja była na płoščy Pieramohi i na aŭtamabili pryjechała da dziaŭčat.
«Ja dumała, što kali skažu, što tam maje dzieci, to ŭsio vyrašycca», — kaža Viktoryja. Joj udałosia prarvacca praz sčepku i zabrać Janu.
«Kali žančyny stali padać, mianie zzadu chtości schapiŭ, ja pačuła: «Heta majo dzicia». Heta maja mama pryjechała, — kaža Marta. — Ale mianie ŭžo viali ŭ aŭtazak, bo ja dapamahała tam žančynam. I mama ź siastroj vyrašyli pajechać sa mnoj».
Ich pryvieźli ŭ Zavodzski RUUS kala 14:00. «My pryjechali, nas pastavili ŭ dvary da aharodžy i pieraličyli, — kaža Viktoryja Ščarbakova. — Było 29 dziaŭčat i 101 chłopiec».
U RUUS, kažuć Ščarbakovy, stavilisia da ich narmalna — davali vadu, puskali ŭ prybiralniu, navat dazvolili ŭziać z zaplečnika buterbrody.
«Pačućcio biezabaronnaści mocnaje, advakataŭ nie dazvalali navat tym, chto patrabavaŭ, — kaža Marta. — Ja spačatku admoviłasia padpisvać pratakoł, bo mnie nie vyklikali advakata. Milicyjant tady skazaŭ, što ja budu tut načavać da sudu. Jak abaraniacca ŭ takich umovach, nieviadoma. Ja pratakoł padpisała, ale napisała, z čym ja niazhodnaja. Tam było vielmi šmat pamyłak — i miescy pracy, i vučoby».
Najbolš ciažka davalisia razmovy z supracoŭnikami, kažuć žančyny.
«Usie hetyja razmovy, kali chočuć vyciahnuć niejkaje prabačeńnie, raskajańnie, maŭlaŭ, sami prydumajcie pryčynu, ź jakoj vas adpuścić», — kaža Jana.
«Skažycie, čaho vy chočacie? Ci pojdziecie vy jašče? Alaksiejeŭna pišacca praz «a» ci praz «o»?» — heta bolš maralnaje katavańnie», — apisvaje Viktoryja.
Na ŭsich skłali pratakoł pavodle artykułu 23.34 Administracyjnaha kodeksu za ŭdzieł u niesankcyjanavanym masavym mierapryjemstvie. Kali adbudziecca sud, Ščarbakovy nia viedajuć.
Kamientary