Staś Karpaŭ: Čatyry epizody hetaha Novaha hoda, jakija razarvali maje šabłony pra Biełaruś
Novy hod mnie asabliva darahi chacia b tym, što z vysokaj imaviernaściu vyjhraješ bilecik na paznavalnaje buchałava z pradstaŭnikami «nie svajho fejsbuka», bo, kali ciabie zaprašajuć ŭ hości na Novy hod, to pa prychodzie vyśviatlajecca, što nie tolki ciabie. I tam, kudy ty trapiŭ, užo ŭsio utrambavana ŭzbudžanymi i nie vielmi ćviarozymi ludźmi, jakija hatovyja vykazvacca na lubyja temy. U maim vypadku i pry dapamozie majoj piečani ja mahu apisać try epizody spatkańnia.
Pieršy epizod ja azahłaŭlu tak:
Niefiłasofski parachod, ci Unutranaja emihracyja pacančykaŭ
Nie mahu skazać, što praz svaju pieravažnuju biełaruskamoŭnaść ja strašna naciarpieŭsia ciaham svaich 32-ch, ale raniej, dapuścim, u luboj kampanii mianie jak minimum pytali, a čahojta ja «razmaŭlaju». A adnojčy pryjacieli pryviali da nas u hości adnu dzievačku, dziciačaha psichołaha, jakaja maŭčała-maŭčała, a paśla pačała raskazvać, jak adzin biełaruski mastak u hrubaj formie zapatrabavaŭ, kab jana pracavała ź jahonym dziciem pa-biełarusku. I jak heta podła ź jaho boku. A ja spytaŭ, ci ŭpeŭniena jana, što, pryjšoŭšy u moj dom, pieršaje, što varta rabić – heta raskazvać, jak jaje pakryŭdzili biełaruskamoŭnyja.
A jašče byŭ adzin taksist, jaki pryblizna kiłamietr jazdy jorzaŭ unutry svaich abtruchanych trenikaŭ, a paśla nie vytrymaŭ i skazaŭ, što jon pačuŭ u majoj movie niejkuju pamyłku i tamu jon rekamienduje mnie naohuł nie havaryć pa-biełarusku. A ja tady ŭ jaho zapytaŭ, ci dobra jon uśviedamlaje svaju funkcyju jak taksista. Jon tady zdranćvieŭ unutry svaich trenikaŭ, ale, narešcie, zatknuŭsia.
Karaciej, z pavodnickaha punktu hledžańnia, ja sabie dobra ujaŭlaju, jak ludzi, jakija nie pryznajuć za mnoj prava razmaŭlać pa-biełarusku, zmahajucca ź niervovaściu, jak jany joj prajhrajuć, jak jany nie vytrymlivajuć i jak jany pačynajuć svaju propaviedź. Nu, voś usio heta voś heta. Tamu, kali a druhoj nočy pieršaha studzienia ja trapiŭ u vialikuju i šumnuju kampaniju, to bieź ciažkaści zaŭvažyŭ čałavieka, jaki padčas majho tosta, jak vodzicca, skamianieŭ, demanstrujučy, jak unutry jaho zapuściŭsia praces, što praź niekalki chvilin musiŭ byŭ vierbalizavacca ŭ «a začem» i dalej pa tekście.
Ale «azačem» tak i nie naradziŭsia. Nie naradziŭsia i «janipanimaju». Praŭda, adnojčy, nie biez radaści, małady čałaviek zajaviŭ, što nie razumieje značeńnie słova «cehła», ale na hetym, u pryncypie, jahony bunt i zaviaršŭsia. Čuvak stojka trymaŭsia dva dni sumiesnaha śviatkavańnia, niešta marmyčučy sabie pad nos, imknučysia sa mnoj nie pierasiakacca i nie razmaŭlać, ale jon pieramoh i daŭ rady «azačemu». Jamu i piaju ja pieśniu.
Tak. Jon nie vielmi chacieŭ nas z žonkaj pravadžać, kali my źjazdžali. Ale ŭsie pajšli, i jon pajšoŭ. Tak. Jon nie chacieŭ praciahvać mnie ruku, ale ŭsie abdymalisia, raźvitvajučysia, i jon byŭ vymušany prajavić vietlivaść. Hety chłopiec — čałaviek novaj farmacyi. Jon zdoleŭ zatknucca, a heta adno (ja pa sabie viedaju) z samych karysnych umieńniaŭ na ziamli. Tamu jahonyja dzieci, mahčyma, buduć tajemna ad tatki słuchać «NRM» i ciahacca za viečna-zialonym Paŭłam Sieviaryncam.
Druhi epizod budzie nazyvacca
«Treba doma byvać»
Kali viarnuŭsia ź pieršych haściej, samym vialikim žadańniem, jakoje ja moh namacać unutry siabie – nabrać viermuta, napampavać filmaŭ, zalehčy pad koŭdraj pierad telekam i sutki lažać, vochać, kraktać i adahravacca, nazirajučy krajem voka jełačku i hirlandački. Ale z maimi płanami ŭ 2016 hodzie ŭsio zdaryłasia tak, jak i ŭ hodzie minułym.
Žoncy patelefanavała susiedka. Spačatku na mabilny. Paśla na damašni. Paśla ŭ vajbier. A paśla pryjšła. Pryjšła i skazała, što my pavinny pieramiaścicca da ich u hości, inakš vajna. Ja pasprabavaŭ prademanstravać, jak padkašvajucca maje nohi i jak nie fakusujucca zrenki. Ja skazaŭ što maja tempieratura cieła nižejšaja za nižniuju adznaku na hraduśniku i što ja stamiŭsia i što ja chaču spać. Paśla ja skazaŭ što my adznačajem novy hod užo čaćvierty dzień. I hety moj pieramožny arhumient, jak vyśvietliłasia, razburyŭ usie papiarednija. Susiedka nadźmułasia i skazała, što raz z usimi astatnimi my možam adznačać, to jana ničym nie horšaja.
Karaciej, paciahnulisia my u hości iznoŭ.
Susiedzi ŭ nas dušeŭnyja. Jon elektryk, jana siadzić z najmilejšymi dziećmi. Jana kaža, što karennaja minčučka (chacia jaje baćki, nakolki ja zrazumieŭ, z Homiela). Jon — ź vioski i zaŭvažna hanarycca tym što zavajavaŭ serca staličnaj dzieŭki, a jana hetamu pabłažliva spryjaje. Abodva prostyja, žyvyja ludzi. Vielmi pryjaznyja i zyčlivyja. Jak vodzicca, amatary zastollaŭ i hučnaha kryčańnia pad hitaru pačvarnych dziembielskich piesień.
Za stałom, akramia haspadaroŭ, susiedskija kum z kumoj. Jon čarniavy mužyk hadoŭ saraka. Jana žančyna taho ž uzrostu ź lohkaj kaŭkazskaj notkaj. Vypili. Pahavaryli pra palityku. Vyśvietliłasia:
— biez Rasii my nichto.
— Za Łukašenku nichto nie hałasuje. I naohuł jon […].
— Lepšaha za Łukašenku usio adno niama.
— Łukašenka nie daje ludziam zarablać.
— Kuma hałasavała za Łukašenku.
— Maleńkaja Biełaruś sama nie prakormicca.
— Usim strašna škada, što jany nie havorać pa-biełarusku.
Pakul ja sprabavaŭ zrazumieć, jak hetyja tezisy mohuć adnačasova suisnavać u ramkach kožnaha z maich novych znajomych, kum uziaŭ u ruki hitaru i śpieŭ «otčieho tak v Rośsii bieriezy šumiat». Spytaŭ – ci nie zanadta hučna jon piaje.
Ja adkazaŭ, što pa mnie dyk narmalna tamu, što ja ŭsio adno ničoha nie čuju, bo ad hetaj pieśni maje vušy zabivajucca kryvavymi korkami.
— Ty što, nie lubiš Rasii? – spytaŭ kum.
— Nie lublu.
— Nu ty ž nie nacyjanalist?
— Čamu. Nacyjanalist. Samy sapraŭdny.
— Nu, heta ž nie vielmi dobra, — niaŭpeŭniena spytaŭ kum.
Nastupnyja niekalki chvilin ja raskazvaŭ čamu nacyjanalizm – vielmi dobra.
Pieršaj nie vytrymała susiedka.
— Kali b moj baćka čuŭ, što ty kažaš, jon by…
Ja skłaŭ ruki na hrudziach i ścisnuŭ zuby, pryblizna ujaŭlajučy, što b skazaŭ «baćka z Homiela».
— …Jon by tabie ruku pacisnuŭ. Baćka ŭvieś čas tak kaža. Što my, biełarusy…što ŭ nas usio skrali.
— Nu da, — niaŭpieŭniena pahadzilisia kum i kuma.
Tady ja natchniŭsia i pačaŭ raskazvać pra toje, što Miensk adzin z najbujniejšych haradoŭ Jeŭropy. Pra toje, što ŭnutry Biełarusi pamiaściłasia b siem Bielhij. I što kamu vyhadna, kab my ličyli siabie niejkim čmošnym niedaruskim narodam na «kłačku ziamli», čyja miaža maraŭ – pamierci na šlachu nataŭskich tankaŭ z «kavałačkam miaska i tvaražkom» u zubach.
Karaciej, ja vielmi lublu hladzieć filmy razam z žonkaj chacia b tamu, što jana čamuści ničoha nie bačyła. I ja hatovy ŭ soty raz pierahladzieć jakija-niebudź «Ucioki z Šaŭšenka», choć i viedaju jaho na pamiać, kab panazirać za jaje reakcyjaj.
Toj ža kajf – hladzieć, ź jakoj radaściu i cikavaściu ludzi, jakija štodzionna płambavalisia našaj ideałahičnaj siejałkaj, prymajuć svaju historyju da źjaŭleńnia pieršaha partyzana. Nakolki jany hatovyja vieści svoj radavod nie ad bulbianoha pola.
Šmat da jakich słušnych vysnovaŭ jany dachoziać sami, navobmacak. Ale va ŭsim sumniajucca, saromiejucca niešta śćviardžać z peŭnaściu, bo bajacca vyhladać śmiešna, bajacca pamylicca. Tamu ŭnutry ich karcina krainy, u jakoj jany žyvuć, vyhladaje nie mienš mazaična, čym sami viedajecie chto. Heta taki dziŭny miks sensavych kliše rodam ź Pieršaha nacyjanalnaha, strašyłak rodam ź Pieršaha rasijskaha i ich ułasnych maraŭ i čakańniaŭ ad svajoj krainy.
— U nas ža dzieci. Rabota. Nam niama kali ŭsio heta čytać. I adkul daviedacca, dzie praŭdu kažuć, a dzie chłusiać?
Pry kancy ja pačuŭ, što tyja, chto chadziŭ na płošču, hieroi, ale sami jany nie pojduć, bo im strašna i tamu, što vychodzić zamała ludziej, a treba kab usie. I inakš – nijak. Na hetaj supiarečlivaj pazicyi maje novyja znajomyja stajali nadzvyčaj ćviorda.
Tady ja skazaŭ im, što nichto i nie patrabuje, kab jany niekudy vychodzili. Ale kali vy nie vychodzicie, to vy chacia b prajavicie salidarnaść. Padziakujcie tamu, chto chadziŭ. Nie adhavorvajcie taho, chto choča pajści. Nie zastrašajcie tych, chto vahajecca. Nie budźcie abyjakavymi.
Hetaja prapanova jaŭna im vielmi spadabałasia. Vychodzić nie vychodziačy i zmahacca nie zmahajučysia. Kruć.
Paśla kum pacisnuŭ mnie ruku za maju biełaruskuju movu, schapiŭ hitaru i zaciahnuŭ «Čto takoje osień».
Boris Butkiejev, Krasnodar, provodit apierkot
Na nastupny dzień u Miensk pryjechała maja siabroŭka, jakaja niekalki hadoŭ tamu źjechała ŭ Maskvu i puściła tam viarški z karaškami. Z hetaj nahody «rabiaty z našaha dvara» vyrašyli sustrecca starym składam. Prapuścić sustreču nielha było nijak, chacia «siły na ischodzie i khavatočat hany».
Z saboj siabroŭka pryviezła dziaŭčatak sa svajoj pracy. Dvuch čystakroŭnych maskvičak, kali nie pamylajusia, z-pad Razani.
Jechaŭ ja, značyć, na spatkańnie i dumaŭ, nakolki chutka my piarojdziem da temy Kryma i pačniem kidacca čypsami i ablivacca pivam? Tym bolej, dumaŭ ja, što ŭ hetaj kampanii ž usie, akramia nas z žonkaj, – cichija vatnički. I voś jašče dva rafinady «adtul» prybyli.
Pieršy ŭdar ja atrymaŭ, kali adna naša miascovaja dzievačka, jakaja ŭ minuły raz mnie niešta marmytała pra svaje nadziei na ruskija tanki, zajaviła, što jejny brat zrabiŭ tatuchu na nazie. Z «Pahoniaj». Ja ržaŭ tak hučna, što mnie pazajzdrościŭ by kum z «biarozkami». Hučna i demanična.
Paśla z «ahladnaj ekskursii» viarnulisia i dźvie maskvički. I heta byŭ druhi ŭdar. Jany paprasili mianie nie pierachodzić admysłova dla ich na ruskuju movu, razmaŭlać pa-biełarusku, «a jany buduć staracca ŭsio zrazumieć». Jany kazali, što Miensk cudoŭny. I što «u vas, napeŭna, niejmavierna pryhoža viasnoj i letam. Usio takoje zialonaje». Zachaplalisia našaj starynoj i pryrodaj. Sastracilisia adzin raz, kali skazali pra supolnyja karani, ale da kryŭdnaha pakorliva pryniali toj fakt, što ŭsie my bolš-mienš ad adnoj čornaj afrykanskaj žančyny, što ni ab čym nie kaža.
«Ja nie samotny»
I kančatkova pierałamiŭ moj śviet ab kalenku taksist. Mužyk hadoŭ piacidziesiaci. Jechali, jechali. Na vulicy chałodna, a ŭnutry mašyny ciopleńka.
Słova za słova: žyćcio idzie, Minsk raście, a ŭ jaki bok raści? U bok Vilni. A Vilniu addali. A kamunisty. A rasstreły. A znoŭ Vilnia. A «Naša Niva». A Siarhiej Pałujan. A «Vianok» Bahdanoviča…
Taksist: Śviatkavali ž tolki dzień naradžeńnia. Chutka budzie kruhłaja data sa dnia śmierci.
Ja (stračvajučy prytomnaść): Tak. Čort. U jakim ža hodzie jon pamior. Nie mahu uzhadać.
— Nu ŭ 1917-m, nibyta! Sto hod chutka.
Ja: Zusim zabyŭ. Hańba, kaniečnie. Pamiataju što ŭ Krymie. «U krainie śvietłaj, dzie ja ŭmiraju. U biełym domie la siniaj buchty…»
Taksist: «Ja nie samotny, ja knihu maju Z drukarni pana Marcina Kuchty».
Voś tak…
«I z tych časoŭ ja nie prychodziŭ u prytomnaść i nikoli nie pryjdu».
Kamientary