Piać niaruskich kapiejek, ci Pra karyść samamietamarfozy. Staś Karpaŭ pra toje, jak adbyłosia pieraradžeńnie Kibalčyč
Lublu chalivarčyki. Nie tamu, što ŭ mianie psichałohija kantralora, a tamu, što chalivarčyki, viedajecie, dazvalajuć i navat prymušajuć farmulavać. Na praciahu apošnich niekalki dzion usie farmulavali. Farmulavali, farmulavali i vyfarmulavali. U pieršuju čarhu Kaciaryna Kibalčyč abaznačyła svajo staŭleńnie da adeptaŭ majdanu i hetych durackich biełarusaŭ, jakija nosiacca sa svaimi łozunhami, nadychaŭšysia ŭkrainskaj hazy.
U adroźnieńnie ad inšych kamientataraŭ, sam pa sabie jaje tekst mianie cikavić mała, pakolki jon ujaŭlaje saboj prahramnuju zajavu rabotnika prahramnaha telekanała, jaki prahramuje vysokaduchoŭny elektarat. U tekście kazionny sarkazm pra niejkija tam «jeŭrapiejskija kaštoŭnaści», pra adsutnaść ćviordaj ruki (jakoj pa asabistych pryčynach prahnie kali nie kožnaja žančyna, to praz adnu) i šmat čaho niecikavaha jašče. Usio heta ja čuŭ. Tamu ja ŭsio pra inšaje. A dakładniej – mianie cikavić schiema, pa jakoj čałaviek stanovicca «abaroncam płaniety ad jeŭrapiejskich kaštoŭnaściaŭ». Takim kalektyŭnym prylepinym – nie pa admietnaściach budovy hałavieški, a pa śviadomym vybary.
Voś žyŭ sabie čałaviek, žyŭ. A paśla – raz i pačaŭ pisać pra kryvavaha karupcyjaniera Parašenku.
Pra «rabiat u bałakłavach», katoryja «spalvajuć žyŭcom ludziej u Adesie», źbivajuć kandydataŭ u prezidenty i hramiać ambasady. I katoryja – o žach! – piajuć «maciernyja častuški» – na stadyjonie. A voś čałaviek kaža, što pazicyja ŭ jaho «nie stolki palityčnaja, kolki etyčnaja». O, jak. Što ź im zdaryłasia? Puls u normie. Zrenki reahujuć na śviatło. Stravavańnie narmalnaje. Refleksy tam usialakija. Chodzić, funkcyjanuje, ale, jak kažuć, užo – nie tort.
Častuški, čuješ ty. Fi.
Partyzany, partyzany,
Biełaruskija syny!
Za niavolu, za kajdany
Režcie hitlercaŭ pahanych,
Kab nie ŭskreśli viek jany.
Na ruinach, papiališčach,
Na kryvavych ich śladach
Chaj hruhan ich kości liča,
Na biasiedu sovaŭ kliča
Bal spraŭlać na ich kaściach.
Niachaj Hitleru-vampiru
Klujuć serca, smokčuć kroŭ;
Syty byŭ ludskim jon žyram,
Pjany byŭ kryvavym viram, —
Chaj ža hinie źvier źviaroŭ!
Kliču vas ja na pabiedu,
Chaj vam ščaściem śvieciać dni,
Vyrazajcie ludajedaŭ,
Kab nie stała ich i śledu
Na śviatoj našaj ziamli.
Ła-ła-ła, kaniečnie, niama, ale čym horaj na sutnaści?
Nu, niachaj. Skažam ščyra – nie najlepšy Vaš vierš. Ale skažycie, Janka, kłasna ž, što na Vas nie znajšłosia svajoj Kaciaryny Kibalčyč. Jana b dała Vam tomam Suvorava pa hałavie i skazała b, što vinavaty ŭsie. I zajmać bok «partyzanaŭ» — značyć, skakać na kaściach kožnaj niavinnaj achviary. Skazała b Vam, što Vy ŭsłaŭlajecie hułahi i tyraniju «chłopcaŭ u varankach». Voś takaja ŭ jaje «nie stolki palityčnaja, kolki etyčnaja pazicyja». Paśla pajšła b faktura ź ličbami pa represijach na adzin tolki 37-my hod. Z pracentami jaŭrejaŭ u pieršym balšavickim uradzie. Da.
I što ž nam rabić? Kali kancentracyjnyja łahiery – voś na parohu. Kali, spalenyja vioski i hieta? Jak nam, Ivan Daminikavič, prymianić takuju vyklučnuju etyčnuju pazicyju našaj vyklučnaj Kaciaryny, a hałoŭnaje — znoŭ ža — jak jaje (pazicyju) vyraścili ŭ našym suvorym klimacie?
A vyraścili jaje voś jak.
Sprava ŭ tym, što ź dziciačych hadoŭ my viedajem, što scul harochavy — heta kiepska. Heta vialiki soram i hańba, tamu być sculom nie choča nichto.
I dzietki bjucca, adryvajuć adzin adnamu pampony z šapačak i staviać siniaki. Kab być biasstrašnymi. Ale voś čas idzie, dzieci rastuć, i strach užo zusim inšy, i pampon adryvać niama kamu.
A strašna skazać, strašna zrabić. Bo zvolniać z pracy. Bo pasadziać. Bo nastupiać humavym botam na aduchaŭlony tvar. Ale być advažnym chočacca ŭsio tak ža.
Biasstrašnym zmaharom za praŭdu, za iścinu. Demiurham, kreakłam! Stvaralnikam! I voś jano adviečnaje haličaŭskaje: «Možieš vyjti na płoŝad́, Śmieješ vyjti na płoŝad́?!» — nie daje spakoju.
Jak žyć z hetym? Kali ty viedaješ, što scul harochavy? Što rabić? Kali ty chočaš być čałaviekam, jaki mianiaje śviet, ale baišsia atrymać kavanym botam u chlabalnik? Kali ty baišsia stracić dobruju pracu? Łajalnaść i pavahu kaleh? Kali ty baišsia, što praŭda, budučy vykazanaj, razburyć tvajo žyćcio?
Što rabić tamu, chto nie ŭstanie žyć z hetym dyskamfortam, viedajučy usio pra siabie sapraŭdnaha?
A voś što. Treba nie pierakonvać śviet u svajoj pravacie. Treba pierakanać siabie ŭ tym, što śviet pravy. Što pravy mocny. Što ŭ dadzienaj situacyi praŭda na baku siły, i słaby adhrabaje tamu, što jon fašysckaja hadzina. Jak tut nie ŭzhadać Orueła?
«Bol chłynuŭ u cieła. Strełka, peŭna, padskočyła da siamidziesiaci — siamidziesiaci piaci. Na hety raz Uinstan zapluščyŭ vočy. Jon viedaŭ, što palcy znoŭ pierad im i ich znoŭ čatyry. Dumaŭ jon tolki ab adnym — jak vyžyć, dačakacca kanca pakut. Jon užo nie zaŭvažaŭ, kryčyć jon ci nie. Bol iznoŭ źlohku ścich. Jon raspluščyŭ vočy. O'Braen advodziŭ ryčažok.
— Dyk kolki palcaŭ, Uinstan?
— Čatyry. Ja dumaju, čatyry. Ja ŭbaču piać, kali zmahu. Ja pasprabuju ŭbačyć piać.
— A što b ty chacieŭ — sapraŭdy ŭbačyć piać palcaŭ ci zapeŭnić mianie, što bačyš ich?
— Sapraŭdy ŭbačyć».
A kali ciabie nie katujuć? Kali prosta prapanujuć być u hurcie pryjemnych vietlivych ludziej, to što?
Treba prosta prajści prostuju praceduru, ja nazyvaju jaje «samamietamarfozaj». Źmianić siabie zhodna z patrabavańniami asiarodku.
I voś čałaviek z etyčnaj pazicyjaj pačynaje uhladacca pilna-pilna, naprykład, kab razhledzieć fašysta, žydabanderaŭca, kab ubačyć 5 palcaŭ zamiest čatyroch. Kab usio niejak skłałasia ŭ adnu karcinu, dzie ty na baku pravych, dzie ty nie scykło, dzie za vami siła, a vy razam suprać fašystaŭ. Partyzany-partyzany…
Čałaviek šukaje banderaŭcaŭ. Fašystaŭ. Ale nie bačyć, bo pakul usio jašče nie samamietamarfiravaŭsia. Jon usio jašče durnoje niaščasnaje scykło. Tady čałavieku prychodzić vyratavalnaja ideja, padkazanaja tymi, chto dasiahnuŭ harmonii. «Abjektyŭnaść»! O! Heta sałodkaje słova. Hety balsan na rany, supakajeńnie i kluč lubovi da siabie. Abjektyŭnaść.
Abjektyŭna – heta kali my pryznajem dla pačatku nieidealnaść luboha boku.
Rasija nie idealnaja. O, tak! Vajna, ruskija maršy, ałkahalizm, narkamanija, duchoŭnyja skrepy, niaźmiennaść ułady, fašyzm u chrestamatyjnym vyhladzie, biaspraŭje, haleča. Usio tak. Ale! Pahladzicie na Ukrainu! Ci jość tam karupcyjaniery? Jość! Ci pakutujuć padčas vajny nievinavatyja? Kaniečnie! Pamirajuć! Sotni! Jakaja ŭdača! Ci byvajuć vypadki supraćpraŭnych dziejańniaŭ sałdataŭ ATA padčas rejdaŭ? O, da! Na ščaście — byvajuć! A kaštoŭnaści? Nu hetyja, jeŭrapiejskija kaštoŭnaści! Ci niama ŭ ichnych splacieńniach hłupstvaŭ i kazusaŭ? A ci niama prykładaŭ niespraviadlivaści tam, u krainach čystahanu? Da! Aliłuja! Słava i chvała! Jak šmat takich prykładaŭ možna znajści ŭ čas hłabalnych infarmacyjnych kamunikacyjaŭ! Tak što ž ciapier?
Vychodzić, što ŭsie niebiazhrešnyja? A značyć? Značyć, usie niapravyja? Tak značyć, što? Značyć, hetyja ŭ bałakłavach piajuć častuški… maciernyja častuški, pakul hinuć ludzi, na vajnie! Jakaja podłaść ź ich boku i jakaja ŭdača dla mianie! Jakaja palohka.
A ja?! A ja što? Ja nie scul, hospadzi! Ja bolš nie harochavy scul! Ja ciapier ab'-jek-tyŭ-ny! I usich budu vučyć abjektyŭnaści. Ja budu vučyć usich dumać, bo heta ciažka.
Čałaviek, jaki zakančvaje praceduru samamietamarfozy, nie pazbaŭlajecca nijakich inšych čałaviečych jakaściaŭ. Jon, dapuścim, budzie vielmi lubić biełaruskuju movu ci abaranki, kali da hetaha ich lubiŭ.
Chacia, kali asiarodak vyrašyć, što biełaruskaja mova – mova fašystaŭ, a bubliki — sijaniscki simvał, to raźlubić ich budzie nie tak ciažka, treba prosta pahladzieć na ich pad pravilnym vuhłom. Z druhoha razu jano zaŭsiody lahčej.
I voś ty ŭžo łJuby samomu Prylepinu. A voś ciabie vydzialaje z usich inšych takaja maralnaja vaterlinija, jak Dzijanaŭ. Heta nie nahoda naścieražycca. Heta narmalna. I voś Rasija – nie nabryniałaja ad kryvi bałeba, jakaja raskačvajećcia nad suśvietnaj mapaj jak mietranom, viaščajučy z vyšyni hałoŭki hołasam Prylepina/Prachanava ab tym, jak treba susiedziam svaje Radzimy lubić. Nie fiekalny kłastar, dzie žyvuć ludzi, jakija žadajuć śloz, kachańnia, kryvi, seksu i aśfiksii adnačasova. Heta cytadel duchoŭnaści, nieluboŭju da jakoj možna demanstravać tolki ułasnaje ŭbostva. Treba tolki pastaracca pahladzieć na jaje pad viernym vuhłom i Rasija zaźziaje kazačna i nievierahodna zahučyć.
Ach, jak možna razhulacca tady, kali samamietamarfoza zakončana, i vočy bačać roŭna toje, što zručna bačyć! Žydy vinavatyja ŭ Aśviencimie, chachły — u stracie Kryma i vajnie z Raisaj, nasatyja — u tym ža, tolki ŭ profil, bulbašy — u dyktatury i stracie movy. I kožny raz heta (što samaje pryjemnaje) možna kazać z apłombam, «im», źvierchu ŭniz.
Treba tolki pierakanać siabie. Adzin razok. I ŭsio. I ty nabyvaješ prava z klokatam, hartanna pisać pra źvierstvy banderaŭcaŭ u Adesie, pra kryvavaha karupcyjaniera Parašenku, pra ejfaryju majdanutych. Ceły śviet ty možaš uzvažyć i asudzić razam i pafrahmientna. Ale tam, u hłybini ŭsioj tearetyčnaj bazy, jakuju čałaviek padvioŭ pad siabie dla taho, kab nie pryznavacca sabie ŭ tym, što jon scul — jość adna biassprečnaja iścina: Pucin – ch*jło. Ła-ła-ła-ła-ła-ła-ła-ła.
Kamientary