«Nie chaču ščylnymi radami». Alhierd Bacharevič znajšoŭ novuju notu dla viečnaha płaču ab staroncy

U «Papiarovym holemie» Bacharevič nazyvaje biełaruskuju litaraturu nienažernaj pačvaraj, narakaje na našu niecikavaść Zachadu i kryŭduje tak, jak umieje kryŭdavać Bacharevič, — biaźlitasna i žoŭčna. Ale momantami hetaja kniha prabivaje svajoj ironijaj i ščymlivaściu, piša Zosia Łuhavaja. 

16.11.2024 / 09:00

«Papiarovy holem» — druhaja kniha Bachareviča ŭ 2024 hodzie, i kali pryhodnicki raman «Kapitan Latučaja Ryba» — dziorzkaje i badzioraje čytvo, jakoje doryć nadzieju, to hetaja — sucelnaja kryŭda, zajzdraść, tuha i žoŭć, skancentravanyja na 200 staronkach karotkich zaciemak.

Na kaho kryŭduje Bacharevič? U pryncypie, na ŭsio i ŭsich. Jamu dastałasia tatalitarnaja kraina, nieprykmietnaja mova, kansiervatyŭnaja litaratura, abmiežavanyja kalehi-litaratary, niespraktykavanyja čytačy. Jaho mała pierakładajuć, jašče mienš čytajuć za miažoj, jašče mienš — razumiejuć. 

Śviet Bachareviča dychatamičny: jany i my. Jany — pryziemlenyja, niedapiečanyja, niecikavyja. A my… A «my» — heta prosta «ja» (i niekalki najbližejšych ludziej). 

Chto rehularna čytaje Bachareviča, nie ździvicca takoj ščyraści, bo aŭtar daŭno jaje praktykuje. Ale hetym razam jana maksimalna kancentravanaja, źmieščanaja ŭ karotkich zaciemkach, časam u adzin-dva skazy. I daziroŭka takaja, što ad jaje časam stanovicca młosna, navat kali vy adnosicie siabie da prychilnikaŭ aŭtara. Čytaješ i dumaješ, jak by nie zachłynucca aŭtarskaj žoŭciu. Adno, što ratuje, dyk heta aŭtarskaja samaironija. 

«Miełanchaličny, naiŭny, jurlivy, nadumlivy, chvory mužyčok pad piaćdziasiat, troški aŭtyst, z chaosam pračytanych knih zamiest viedaŭ i dośviedu, z łysinaj na makaŭcy i nierealizavanymi ambicyjami ŭnutry, pakryŭdžany na ŭvieś śviet, biez radzimy, aščadžeńniaŭ i asablivych płanaŭ na budučyniu».

Pra što ŭsio ž taki piša Bacharevič u «Papiarovym holemie»? 

Naprykład, pra biełaruskuju litaraturu. Pra svaju kryŭdu na biełaruskuju litaraturu, na nieadpaviednaść nieprykmietnaj biełaruskaj movy i biełaruskaj čytackaj aŭdytoryi ambicyjam aŭtara. Pra abyjakavaść zachodniaha śvietu da biełaruskamoŭnaha aŭtara, jaki choča pisać pra niešta bolšaje, čym tolki pra našuju mizernaść, zaniadbanaść, tatalitaryzm i jaho achviaraŭ. Da hetaj temy Bacharevič rehularna viartajecca na staronkach knihi.

«U mianie Vialiki kanflikt ź biełaruskaj litaraturaj. U jaje kinžały, piarścionki z atrutaj, čorny płašč. Bo jana tradycyjanalistka. Pradkazalnaja, panyłaja, ź pienaj na vusnach i niepachisnaja — jak usie tradycyjanalisty i retrahrady». 

«Biełaruskaja litaratura — pačvara, jana zžyraje ŭsio. Usio źnikaje ŭ jaje čornaj paščy — teksty, imiony, knihi, aŭtary, vobrazy i adkryćci, usio zabyvajecca adrazu i ŭžo nikoli nie vierniecca da žyvych. Ty nikomu tut nie patrebny». 

«Biełaruskaja litaratura nikomu nie cikavaja na Zachadzie. A kali ŭsio ž jany vyrašajuć nas pačytać — my cikavyja im tolki jak achviary abo jak śviedki. Ad nas čakajuć adno skarhaŭ na ciažki los i śviedčańniaŭ suprać tatalitaryzmu, savieckaha abo ciapierašniaha». 

Bacharevič nie nazyvaje kankretnych asob biełaruskaj litaraturnaj prastory, ale apisvaje ich tak, što paznać siaho-taho nie patrabuje vialikich vysiłkaŭ. Voś, pasprabujcie:

«Kab zavajavać ichnuju prychilnaść, ty musiš zvacca Sveta ci Zaša, nie mieć anijakich asablivych ambicyj, pisać pa-rasiejsku karotkuju dakumientalnuju prozu, jakuju lohka pierakładać. A jašče: nie vałodać nijakimi zamiežnymi movami, pić harełku, viedać na pamiać Vysockaha i naohuł, być idyjotam Dastajeŭskaha. Viedać svajo miesca. I voś tady jany skažuć: «Jak doŭha my ciabie šukali…».

Papraktykavacca ŭ viedańni sučasnych biełaruskich litarataraŭ možna budzie nie raz i nie dva. Vy sustreniecie tut «samaha ścipłaha biełaruskaha piśmieńnika», jaki, stojačy nahoj u sałacie «Cezar» u mienskim kafe «Biarozka», śćviardžaje svaju hienijalnaść.

Budzie tut i toj, chto pryhoža maŭčyć u ciomnyja časy i nieabačliva kormić kačak batonam, ab čym paviedamlaje na ŭvieś fejsbuk.

Budzie toj, chto «paviesialiŭ narod trasiankaj, pakryŭdziŭsia na krytykaŭ i źjechaŭ u viosku».

I toj, chto, jak miarkuje Bacharevič, nienavidzieć ludziej i tamu vyrašaje nazvać svoj tvor «Mora radaści» albo «Voziera Rozumu», karystajučy prymityŭnyja aliteracyi.

Dziela čaho heta ŭsio? Dobraje pytańnie. Mahčyma, ŭ jakaści publičnaha sieansa psichaterapii. Bo kožny piśmieńnik, śćviardžaje Bacharevič, sam sabie fiłosaf, psichołah, lekar, śviatar. Albo kab takim epatažam uzbadzioryć siabie, stomlenaha i rasčaravanaha. 

Piśmieńnik nie saromiačysia pieścić svaje kryŭdy za vuškam, demanstruje svajo eha i niaŭtolnyja ambicyi. Śćviardžaje, što ŭžo pasprabavaŭ siabie ŭ stolkich žanrach, što moh by napisać usiu sučasnuju biełaruskuju litaraturu, «prydumać sabie tuzin psieŭdanimaŭ i zapoŭnić saboj jaje pustatu». A paźniej źjedliva pryhadvaje «pravincyjnaha piedahoha z ambicyjami krytyka», jakaja pierakonvaje ludziej, što biełaruskaj litaratury patrebnaja śviežaja kroŭ.

Kryŭdaŭ i samapaŭtoraŭ tut tak šmat, što pamiž imi hublajucca trapnyja nazirańni, iraničnyja ci ščymlivyja frahmienty. U ich Bacharevič byccam na imhnieńnie zabyvaje pra svaju pozu i za «redkimi radkami» milhaje štości ciopłaje, žyvoje, uraźlivaje. Jak, naprykład, luboŭ aŭtara da rodnaha horada.

«Miensk. Tužlivy, rodny, šera-zialony, maŭklivy, z zatojenym bolem u vačach. Miensk zaŭsiody hladzić spadyłba i nia lubić havaryć pra siabie. A kali prymušajuć, jon nervova torhaje rukami i plujecca ślinaj. Isnavańnie dajecca jamu ź ciažkaściu, jon sam sabie nie rady. Miensk supraciŭlajecca ŭsialakaj samarefleksii. Idealnaje vyznačeńnie Miensku: horad, pra jaki što ni skažaš — usio zaŭsiody niapraŭda». 

Bacharevič bje ŭ samaje serca razvahami pra toje, što my nikoli nie vierniemsia ŭ Miensk, ź jakoha źjechali. Bo horad pačynaje źmianiacca ź pieršaha ž imhnieńnia, jak my jaho pakidajem. Mahčyma, my vierniemsia ŭ niejkuju z reinkarnacyj rodnaha horada, ale ni jon, ni my ŭžo nie budziem raniejšymi. Tuha z hetaje nahody — toje, što ciapier nazaŭsiody z nami. 

Sapraŭdny biełaruski bol aŭtara, biez kpinaŭ i žartaŭ, adčuvajecca i jašče ŭ adnym frahmiencie: «Časam zdajecca, što Biełaruś sychodzić. Raspuskajecca ŭ smuzie historyi, źnikaje, bo niama bolš siłaŭ. Historyja ŭžo pryniała rašeńnie. Ale kali j tak: Biełaruś budzie źnikać doŭha, my nie pabačym zachadu našaha maleńkaha ćmianaha sonca. Tamu možam z čystym sumleńniem, stomlena vyhuknuć «Žyvie». 

Patraplaje Bacharevič i apisać padzieł miž biełarusami ŭnutry i pa-za miežami krainy. Ścisła, jomka, baluča. Praŭdziva. «Jany tam viedajuć praŭdu, ale nie mohuć ničoha skazać. My tut usio možam skazać, ale ničoha nie viedajem. Maŭčycie, kažuć jany, adkul vam viedać praŭdu? Havarycie svaju praŭdu, kažam my, čamu vy maŭčycie? Urešcie my ŭsie apynajemsia ŭ cišyni. Jakaja cichaja i spakojnaja kraina, z pavahaj kažuć pra nas čužaziemcy». 

Jość u knizie i žartaŭlivyja frahmienty. Najbolš zapaminalny — pra palec Zbaŭcy, detal statui, jakuju Bacharevič znajšoŭ u travie la klaštara ŭ šviejcarskim Cuhu. Zamiest taho, kab pakinuć sabie, piśmieńnik jaho adnios u biblijateku pobač, prahnučy, jak sam kaža, apynucca ŭ centry ŭvahi. A moh by vałodać takim kaštoŭnym suvieniram. «Z taho času ŭsio ŭ nas niejak napierakasiak»

Jość navat pryviet ananimnym krytykam, jakija, pa mierkavańni aŭtara, mohuć pisać tolki pra ananimnyja teksty. U inšym vypadku, maŭlaŭ, sprava honaru — «ahalić łyčyk». Bo inakš takaja krytyka — jak nož u śpinu, kuča haŭna pad dźviery albo tort na hałavu. U narmalnym žyćci heta było b spraviadlivym, ale za ciapierašnim časam aŭtaru, jaki prahnie pašyreńnia čytackaj aŭdytoryi i bolš intensiŭnaha čytańnia svaich tekstaŭ, nie varta było b hanić ludziej pad psieŭdanimami. Bo, budziem ščyrymi, heta robicca nie sa strachu skazać piśmieńniku ŭ vočy pra ŭražańni ad jahonaj knihi, a z-za značna bolš pryziemlenych pryčyn: biaśpieki darahich i blizkich ludziej. Pad psieŭdanimami ciapier pracujuć nie tolki krytyki, ale i biełaruskija piśmieńniki, redaktary, pierakładčyki. Čas taki. Buduć i inšyja časy.

«Papiarovy holem» naŭrad ci dadaść vam žyćciovaha aptymizmu, i lahčej dychacca ad jaho vam dakładna nie stanie. Pa padtrymku i aptymizm — heta da Endzi Uira i jaho «Marsijanina», jaki taksama tolki što vyjšaŭ pa-biełarusku. U Bachareviča ŭsio inakš, nijakaj dabryni i ŭnutranaj schilnaści da ŭzajemadapamohi: «Čałaviek zaŭsiody adzin. Jak i tysiačahodździ tamu, my abjadnoŭvajemsia, tolki kali treba zahnać źviera. Ci zackavać kahości z sabie padobnych». 

Pry kancy knihi aŭtar zapytvaje: «Ja chaču, kab heta była ščyraja i razumnaja kniha, biez anijakaha pafasu, biez anijakaha paziorstva. Atrymałasia?». Zapytvaje svaju znakamituju žonku Juliju Cimafiejevu, ale adkažu i ja. Jak na moj hust, to pan aŭtar trochu pierastaraŭsia. Ščyraści tut, viadoma, bahata, ale ž i pafasu z paziorstvam — cieraz kraj. Ale i ŭ paziorstvie i mizantropii byvaje mastackaja kaštoŭnaść. 

Alhierd Bacharevič. Papiarovy holem. Varšava: Januškievič, 2024

Nashaniva.com