«Tut adčuvajecca, što stary śviet jašče troški zachavaŭsia. I zvyčaj sapraŭdy žyvy». Historyk naviedaŭ «Koniki» ŭ Davyd-Haradku
Historyk Dźmitryj Skvarčeŭski sioleta vybraŭsia na tradycyjnyja «Koniki» ŭ Davyd-Haradku i padzialiŭsia paśla taho ŭ fejsbuku svaimi dumkami i ŭražańniami, što ź siabie ciapier ujaŭlaje heta śviata. «Koniki» majuć słavu biełaruskaha zimovaha karnavału, bo ŭ kaladnaj pracesii na Ščodry viečar u Davyd-Haradku chodziać jak tradycyjnyja piersanažy — Dzied, Baba, Miadźviedź, Voŭk, Čort, Śmierć, Cyhan na čale z klučavoj fihuraj — Konikam, tak i savieckija i sučasnyja hieroi — Dzied Maroz, Čałaviek-pavuk — dy inšyja, samyja raznastajnyja «abliččy». Ładzicca śviata ŭ Davyd-Haradku ŭ noč na Ščodry viečar — z 13 na 14 studzienia.
15.01.2023 / 17:52
Pra Konikaŭ viedaju davoli daŭno. Bačyŭ niamała fatahrafij i videa. Adnak užo pierakanaŭsia, što pieršasnaje mierkavańnie było šmat čym pamyłkovym.
Byŭ tam upieršyniu, i jašče raniej źjaviłasia dumka, što kali jechać, to nie prosta hledačom, nie daśledčykam, nie turystam, a kab dałučycca, padtrymać zvyčaj, zrabić konika, vyvučyć pieśniu. Pahladzieć znutry i na konikaŭ, i na miascovych žycharoŭ. Liču, što heta atrymałasia, a dla pieršaha razu, to i zusim dobra.
Pra aficyjnuju častku
Adrazu skažu, što pa joj nielha mierkavać pra ŭvieś zvyčaj. Heta budzie pamyłkaj. I heta prablema, bo časta ŭ masy traplajuć kadry z aficyjnaj častki. Toj ža parad konikaŭ.
Nie viedaju, jak raniej, ale sioleta konikaŭ tam amal i nie było. I nie tamu, što ich niama, što novyja maski zamianili miascovyja i zvyčaj źnikaje. Nasamreč konikaŭ na paradzie nie bačna, bo ŭ hety čas jany aktyŭna biehajuć pa vulicach. Vakoł płoščy jany byli na kožnaj vulicy!
I tut možna źviarnuć uvahu, što zvyčaj sabie, a śviata na płoščy sabie. Tamu i kažu, što nie varta aceńvać miascovy zvyčaj pa aficyjnaj častcy. Razam z tym, liču, što jana maje svaju karyść i rolu. Jana ŭ peŭnaj stupieni padtrymlivaje status konikaŭ i, jak by ni było, spryjaje. Bo nie daje zabycca pra śviata, u tym liku miascovym žycharam, jakija nijak u im nie ŭdzielničajuć.
Takoje nastojlivaje nahadvańnie. Pryvodziać darosłyja dziaciej, jakija bačać konikaŭ, i heta taki pieršy krok da taho, kab potym samim biehać. Heta i sposab źbirać ludziej razam.
Užo paśla, kali my skončyli biehać, siadzieli za stałom razam ź miascovymi mužykami, jakija raspaviadali, jak sami biehali, jak raniej adbyvałasia i šmat inšaha. U pačatku razmovy dziadźka spytaŭ u mianie krychu ździŭlena: a tabie heta sapraŭdy cikava? I kali pačuŭ, što sapraŭdy, to dalej užo dušeŭna pahavaryli. Tamu chaj budzie i aficyjnaja častka, adnak jaje jakaść treba palapšać.
Pra zvyčaj
Najpierš adznaču, što jon sapraŭdy žyvy. Heta nie pastanoŭka. Jak jość, robiać jak mohuć, jak viedajuć. Nie dla hledačoŭ, a dla siabie, dla svaich. I darosłyja, i dzieci. Paasobku i dzieci razam z baćkami. Voś heta i jość tradycyja, pierajemnaść. Tut sapraŭdy adčuvajecca, što stary śviet jašče troški zachavaŭsia i prajaŭlaje siabie ŭ peŭny momant.
Ad pieršaha znajomstva z Konikami adčuvańnie hetaje nie źnikała. Było tak. Zaleźli pahladzieć na zamkavuju haru i čujem, a potym i bačym hurt dziaciej. Z sapraŭdnym Konikam i śmierciu. Śpiavajuć «Sosnu». I nadalej było radasna, kali čuješ, jak pa vulicy danosicca śpieŭ. A časam z roznych kancoŭ, na paralelnych vulicach adnačasova čuješ roznyja hurty. I sustrakaješ.
I kali pišu zaraz, to navat troški, ale zusim troški, škaduju, što nie byŭ u toj čas turystam ci daśledčykam, bo nie sfatahrafavaŭ. Tady pra heta nie dumałasia i nie chaciełasia. A ciapier voś nie mahu z vami padzialicca.
Naprykład, vielmi kałarytny cyhanski hurt. Nie viedaŭ, što i cyhanie tam ščadrujuć. Dobra zroblenyja konik i zorka. Śpiavali dobra, i havorka miascovaja cikavaja. Adkryćcio dla mienia.
Kali ščadravali, to haspadary adrazu razumieli, što my nie miascovyja. Raspytvali, adkul pryjechali, jak. Haradčuki hanaracca konikami i tym, što da ich na śviata pryjazdžajuć inšyja. Heta važna ludziam i pryjemna.
Adznačali niekalki razoŭ roznyja ludzi, što my viedajem, vyvučyli dy śpiavali ich pieśniu, što byli mienavita z konikam. I kazali, što dobra śpiavajem. Radujusia. A časam trochi viesieła kpili z majho kania. Asabliva kali jon stamiŭsia paśla niekalkich hadzin biehańnia.
Za ŭvieś viečar nie pabačyli nivodnaha hurta z «novymi» maskami, za što niaredka Konikaŭ krytykujuć, u «ahratreš» zapisvajuć. Nie viedaju, ci pašancavała tak, ci tak jość. Sučasnyja maski, što nie adpaviadajuć zvyčaju, bačyli i niamała, ale tolki na aficyjnaj častcy. Na vulicy siarod konikaŭ nie było takoha.
Ludzi nie tolki staranna rychtujucca, kab być konikami, ale i kab sustreć. Čakajuć. Adčuvaješ i razumieješ, što heta važna. Nie ŭsie, naturalna, i nie paŭsiul.
I tut, darečy, varta jašče źviarnuć uvahu na toje, pra što zvyčajna my niejak zabyvajemsia, bo ŭsia ŭvaha na kaladnikach, na tych, chto ŭ maskach. My ŭsie kłapocimsia, kab heta zachavałasia i nie źnikła, ale pry hetym važny i druhi bok.
Hublajecca zvyčaj sustrakać kaladnych haściej. Mnohija ŭžo nie viedajuć, jak siabie pavodzić, što rabić, što skazać. I heta zaŭvažna. A zvyčaj biez hetaha nie poŭny. Bo ščadravańnie (kaladavańnie) — heta dyjałoh, uzajemadziejańnie. Maski adnavić možna ŭ luby momant, i roźnica nie budzie bačna, a voś hetuju suviaź «haspadar — hości kaladnyja» tak prosta nie viarnuć.
Samy darahi dar u toj viečar — błasłaŭleńnie babuli. Sustreli jaje na pustoj vulicy, pa jakoj jana išła z kijočkam, kab pabačyć konikaŭ, bo dumała, što da jaje nie pryjduć. Pabyła z nami, pasłuchała, pahladzieła, parazmaŭlali. Na raźvitańnie błasłaviła nas. Viečar sapraŭdy ščodry!