Malavanyč: U padjeździe susiedzi paviesili płakat, što hanaracca mnoj. A kala turmy sustrakała tracina teatra

17.11.2020 / 20:10

Alaksandr Ždanovič, jon ža kultavy viadučy «Kałychanki» Malavanyč, vyjšaŭ na volu z žodzinskaj turmy paśla 9 sutak aryštu. Svaimi ŭražańniami ad zatrymańnia i źniavoleńnia Malavanyč padzialiŭsia z «Našaj Nivaj».

«Heta adbyłosia 8 listapada. Ja ŭziaŭ z saboj kryž, ź jakim kaliści z žonkaj-niabožčycaj jeździŭ u Jerusalim. Heta, darečy, była piataja hadavina śmierci Ludmiły. Razam sa znajomym baciuškam i synami źbiralisia pajechać na jaje mahiłu hadzinie a 16—17, a 12 ja pajechaŭ na šeście, faktyčna nivodnaha nie prapuskaŭ.

Voś uziaŭ z saboj kryž i išoŭ, ludziam u kałonu nie atrymlivałasia sabracca. Ja prosta išoŭ pa Niamizie sa znajomym i bačyŭ, jak zatrymlivajuć ludziej. Heta było dzieści la 12:20, da mianie padyšoŭ niejki amapaviec-šmapaviec, ja nie viedaju, chto heta byŭ i nie chaču raźbiracca. Pytajucca: što vy tut robicie? Kažu: ja malusia za vas, kab vy nie kryŭdzili ludziej. My nikoha nie kryŭdzim, adkazvajuć mnie, ale nie zatrymali.

Ja zrabiŭ jašče litaralna krokaŭ piaćdziasiat, jak pabačyŭ, što inšy šmapaviec kryčaŭ na žančyn. Ja paprasiŭ hetaha nie rabić, jon schapiŭ mianie za kaŭnier i paciahnuŭ u adzin z aŭtazakaŭ. Ludzi stali kryčać: «Baciušku schapili, baciušku schapili!»

Chapali ŭsich: i baciuškaŭ, i matušak. Ja apynuŭsia ŭ «stakanie», dziakuj Bohu, nie bili, moža tamu, što «baciuška» (śmiajecca). Da mianie pryjšoŭ absalutny spakoj, paznajomiŭsia z susiedam pa «stakanie», doŭha jechali, ja maliŭsia.

Tak i apynulisia ŭ Partyzanskim RUUS. Pradmietam našaha ździŭleńnia było, što ŭ hetym RUUS da nas pastavilisia łajalna. Dazvalali navat adkazvać na zvanki. U mianie na zvanku staić Mocart, jany pytalisia, chto heta. Heta było ŭvohule nievierahodna.

Nas, čałaviek 100, tam trymali da dvanaccataj nočy. Byŭ adzin źbity, da jaho vyklikali chutkuju. Dazvalali pieradačy pryniać ad vałancioraŭ i svajakoŭ. Prykładna a hadzinie nočy my pryjechali ŭ Žodzina.

My adčuli adrazu chamski styl stasavańnia ŭ Žodzinie, adrazu tvaram da ścienki, mat-pieramat, hniusnaje staŭleńnie. Ale hałoŭny pazityŭ — heta stasavańnie ź ludźmi, ź jakimi ty apynuŭsia pobač. Adzin naš čałaviek Alaksandr Jahieła skazaŭ: «Chopić chamić». Heta vyklikała abureńnie, ale treba kazać, nie treba maŭčać, treba zachoŭvać čałaviečuju hodnaść. Hety čałaviek ničoha nie zrabiŭ Alaksandru, tolki kryčaŭ.

Potym byŭ vielmi niepryjemny momant. Kali adbyvaŭsia druhi nadhlad, kali raspranaješsia, to ŭ ichni kaziemat treba było zachodzić ci nastupiŭšy, ci vycirajučy nohi ab bieł-čyrvona-bieły ściah, jaki jany pakłali na padłozie. Heta ŭsio kaža ab ich, ab tych ludziach, što na tym baku.

Potym my byli ŭ kamiery, šasnaccać mužykoŭ na vosiem miescaŭ, ale nie było ni vady, ni matracaŭ. I dźvie nočy my pravodzili tak, chto siedziačy, chto jak. U paniadziełak nie davali jeści, kinuli dźvie buchanki chleba na kamieru. Sudy-šmudy, my ničoha nie viedali. U «rajskim» RUUS nam šapnuli, što buduć štrafy, my byli hetamu radyja.

U aŭtorak adbyŭsia «sud», sudździu dziela čahości pryvieźli z Klecka. Nie było ni śviedkaŭ, ničoha. Mnie skazali, što ja išoŭ ź simvolikaj i vykrykvaŭ łozunhi. Pytajusia: a chto śviedki? Uvohule ničoha na heta nie adkazali. Ci zhodny ja z prysudam u 9 sutak? Nie, nie zhodny. Padpišycie, što nie zhodny, adkazvajuć mnie.

Ja na hetym vydychnuŭ, i dalej było cudoŭnaje stasavańnie z maimi sukamiernikami. Była absalutnaja salidarnaść, kali kamuści było niazručna spać, to my mianialisia. Heta było samaje cudoŭnaje. Vielmi zbližała ludziej, my šmat stasavalisia, śmiajalisia, žartavali pastajanna. Časam zdavałasia, što heta cudoŭnaje miesca. Kali b jašče nie było tych, chto haŭkaŭ na tym baku. Ale i siarod ich byli prystojnyja ludzi. My vyprasili duš, a voś na prahułku nie vyvieli ni razu.

Mnie, na žal, pieradali tolki adnu knihu, a treba siabie čymści zajmać. Ja pytajusia, ci jość u vas biblijateka. Kažuć, jość, ale tam tolki dziciačyja knižki, vam nie spadabajecca. Isnavała absalutnaje adnadušnaść ŭ kamiery, chacia my nie viedali nijakich navin.

Było vielmi pryjemna, što ledź nie tracina Teatra ruskaj dramaturhii mianie sustreła siońnia z sutak, i heta nie kažučy pra svajakoŭ i cudoŭnych vałancioraŭ. Kali ja daviedaŭsia pra ŭsiu žeść, što była za hety čas, to ŭ mianie prosta niama słoŭ. U padjeździe paviesili susiedzi płakat, što hanaracca mnoj.

Paznali jašče ŭ RUUS, ale heta ž ni na što nie ŭpłyvała. Mianty miž saboj taksama pierahavorvalisia: «Aha, Malavanyč, zrazumieła». Ale, na ščaście, my ź imi nie tak časta sutykalisia.

Simvoliku na akcyi ja nie biaru, navat nie viedaju čamu, ja da jaje dobra staŭlusia, ź vialikaj pavahaj. A kryž čas ad času biaru. Nikoli nie chočacca, kab ciabie chapanuli, ale ŭ dzień pamiaci majoj žonki mnie było amal usio roŭna, ci zabiaruć. Strachu amal nie było. Prosta adčuvańnie miarzotnaści ad taho, što adbyvajecca na tym baku. Mnie zdajecca, što Boh na našym baku».

Źmicier Pankaviec